Dzien na plazy zaowocowal rumiencami na twarzy, a z etapu lekkich poparzen slonecznych przeszlismy na poziom wyzszy :). Rozleniwilismy sie strasznie, w zasadzie po za plaze ruszamy sie tylko do okolicznych barow, a to na spaghetti z owocami morza, a to na schashuke (izraelska wersja jajka sadzonego podanego w sosie). Czego mozna byc pewnym to faktu ze w Palolem da sie dobrze zjesc. Plaza usiana jest barami i resteuracjami. Wieczorem prawie wszystkie wystawiaja stoliki na zewnatrz, wszedzie pala sie swieczki, a z kazdego baru wysypuja sie naganiacze zachecajac na happy hour. Piwo to koszt 70 rs (King Fischer), drinki od 120 do 200 rs, w happy hour zazwyczaj drugi jest free, wiec mozna przezyc :).
parzacy w stopy piach
plaza
partyjka krykieta
maly krab - nie chcial wyjsc z dziury i trzeba go bylo patykiem wypedzic
Palolem
sprzedawcy ananasow
plaza
kolejny zachod
Do dzisiejszych atrakcji nalezy zaliczyc spotkanie jakie mialo miejsce wieczorem. Otoz juz pierwszego dnia wypatrzylismy sobie fajna miejscowke na posilek, cos w stylu plazowego rooftopu :). Wraz z zachodem slonca, skierowalismy sie do wypatrzonej wczesniej knajpki i udalismy sie po schodkach na gore, gdzie siedziala juz dwojka ludzi. Basia i Jurek przywitali nas swojsko brzmiacym "dzien dobry". Ilez to bylo radosci!!! Nawet sami sobie chyba nie zdawalismy sprawy, jak tesknilismy za polskimi akcentami :). Rozmowa rozgorzala na dobre. Po okolo godzinie zostalismy poinformowani przez kelnera, ze musimy zrobic miejsce (a nie bylo go zbyt wiele), bo inni klienci tez chcieliby tu usiasc. Oczywiscie ktos rzucil zart, ze pewnie zaraz wejda tu Polacy. Kamila i Dorota dolaczyly po chwili, wywolujac usmiechy na naszych twarzach. Wczesniej w Indiach spotkalismy Polakow, moze ze 3 razy (w ciagu miesiaca), a tu prosze takie spotkanie. Stwierdzilismy, ze miejsce w ktorym sie spotkalismy, musi miec w sobie cos co przyciaga Polakow, w innym wypadku, bylby to niesamowity zbieg okolicznosci. Reszta wieczoru minela nam na rozmowie po polsku :) (glownie o podrozach i Indiach) i popijaniu piwa. Ok 24 wszyscy rozeszlismy sie do domow (my do 3 rano szwedalismy sie po plazy i barach :).
miejsce spotkania na szczycie
widok z plazowego rooftopu
pogaduchy