Dzis pospalem sobie dlugo. Zjadlem sniadanie w jednym z brudnych, tanich barow, ktorych sporo w okolicy i na 11 poszedlem na ostateczna przymiarke garniaka. Garnitur pasuje jak ulal. Sprzedawcy byli tak zachwyceni ze zrobili mi zdjecie, aby powiesic je jako reklame na drzwiach :). Zaplacilem ostatnia rate i odebralem zapakowany w mala paczke garnitur. Dzis umowilem sie z Jenna, ktora poznalem podczas jednego z pierwszych dni w Bangkoku. Jenna ma mi pokazac jakas restauracje z tajskim jadlem i pomoc w robieniu zakupow. Umowilismy sie o 12:30 kolo mcdonalda przy Democratic Monument. Szedlem na miejsce spotkania i obserwowalem postepujace przygotowania do dzisiejszych i jutrzejszych demonstracji antyrzadowych, ktore maja odbywac sie na Rajadamnoern Road. Powstaje tu spora scena i wiele namiotow, na kazdej ulicy stoja policjanci w kaskach i z tarczami. Podobno demonstracja ma byc pokojowa, ale widok wojska ktore ma zapewniac bezpieczenstwo podczas demonstracji jakos mnie stresuje. Ostatnie minuty oczekiwania na moja tajska przyjaciolke zapelnil mi jakis mily taj, ktory swoim dlugim pazurem pokazal mi na mapie co jeszcze powinienem zobaczyc w Bangkoku.
z ranca
Przyszla Jenna i ruszylismy na Siam Square, czyli miejsce ktore ona okreslila jako centrum. Tak naprawde Bangkok nie ma scislego centrum, a okolica Siam to kilka centrow handlowych i spory wezel komunikacyjny, ktory sluzy jako miejsce spotkan okolicznej mlodziezy. Wstapilismy tu do jednej z restauracji, gdzie raczej ciezko o turyste. Moja tajska przewodniczka zarekomendowala kilka potraw ktore powinienem sprobowac. Posiedzielismy i pojedlismy, a czas umilala nam rozmowa na temat roznic i podobienstw miedzy Polska, a Tajlandia. Jenna mile mnie zaskoczyla i nie dala za siebie zaplacic, a wrecz stwierdzila ze zaplaci za mnie, bo w koncu to ja jestem gosciem. To milo z jej strony, ale postawila mnie w dosc nie komfortowej sytuacji. Na szczescie mialem duzo okazji w ciagu dnia, aby sie odegrac :).
siam square
Pozniej zlozylismy krotka wizyte w MBK center, czyli bardzo popularnym wsrod miejscowych i turystow, centrum handlowym. Rzucilem okiem to tu to tam i stwierdzilem ze centra handlowe sa nie dla mnie i trzeba jechac na jakis bazaar. Udalismy sie na mieszczaca sie tuz obok stacje Skytrain. Skytrain to dosc nowoczesny pociag poruszajacy sie po betonowych estakadach ponad ulicami Bangkoku. Jest to naprawde przyjemna i nowoczesna forma transportu. Najtanszy bilet kosztuje 15 thb, a najdrozszy 45 thb. Cena zalezy od trasy jaka chce sie przebyc, my za kurs z Siam Square na Morchit zaplacilismy 35 thb. Jazda kolejka to doskonaly sposob na spojrzenie lekko z gory na Bangkok. Z okien kolejki mozna zrobic calkiem ciekawe zdjecia, niestety ja wpadlem na to dosc pozno i zadnych zdjec nie zrobilem. Gdy dojezdzalismy do celu naszej podrozy, moglem z okien skytrain podziwiac rozmiary Chowdichok weekend market. Bazaar jest spory, a temperatura i duchota panujaca w srodku zwala z nog. Targowisko podzielone jest na obszary tematyczne, choc sprzedawcy nie do konca trzymaja sie tego podzialu. Napewno jest to raj dla wszystkich milosniczek zakupowego szalenstwa. Sukienek, sukieneczek, spodni, bluzek i bizuterii jest wbrod, a wszystko w wydaniu orientalnym jak i europejskim. Jednym slowem kazdy na pewno znajdzie tu cos dla siebie. Juz jakis czas temu zoorientowalem sie ze zakupy w Tajlandii nie sa tak tanie jak w Indiach, ale za to jakosc wyrobow jest o niebo lepsza. Przez pare godzin krazylismy bazarowymi ulicami wybierajac i przebierajac wsrod tysiecy ubran. Najlepsze bylo to ze Jenna jako miejscowa wziela sie na ostro za targowanie ze sprzedawcami, a ja tylko wskazywalem co mi sie podoba. Po paru godzinach mialem dosyc, plecak byl pelen, mozna wiec bylo wracac.
nowoczesne oblicze bangkoku
w jednej z wielu swiatyn
Na Siam Square wrocilismy znow podrozujac klimatyzowanym skytrain i usiedlismy przy jednym ze stolikow wystawionych na ulicy. Tu Jenna znow zamowila kilka dziwnych potraw ktorych nie jestem w stanie opisac, ale wczesniej na pewno ich nie jadlem. Zupa byla tak ostra ze nie dalem rady jej zjesc. Podczas gdy my jedlismy obiado-kolacje, ulicami przejezdzaly kawalkady pickup'ow zaladowanych zwolennikami Tashkina ciagnacymi na dzisiejsza demonstracje. Trabienie i wymachiwanie flagami przyciagalo wzrok mieszkancow Bangkoku i tworzylo jeszcze wiekszy niz zazwyczaj harmider. Po posilku zlapalismy taryfe i pojechalismy na nocny bazaar Suan Lum w celu dokonczenia zakupow. W tym miejscu bylem juz kilka razy, wiec nie bylo problemu z odnalezieniem potrzebnych mi produktow. Zakupy ogarnelismy dosc szybko i mozna bylo usiasc w strefie restauracyjnej Suan Lum i zajac sie palaszowaniem sushi..
Ja i Jenna na Suan Lum
Niemalym problemem okazala sie kwestia mojego powrotu na Khao San. Powodem zamieszania byla demonstracja ktora trwala na zamknietej Rajadamnoen Road. Na szczescie mialem ze soba Jenne, ktora dyskutowala zaciekle z taksowkarzami. Taryfiarze albo nie chcieli jechac na Khao San, albo proponowali wygorowane ceny. Ostatecznie po kilku zmianach taksowek wsiedlismy w ta wlasciwa, ktora dowiozla nas tak blisko jak sie tylko dalo. Gdyby nie Jenna mialbym nie lada problem z dotarciem tego wieczoru na kwatere. Pozegnalem sie z Jenna i podziekowalem jej za wszystko co dzis dla mnie zrobila, a troche tego bylo. Aby dojsc do mego guesthousu musialem przejsc okolo kilometra i powiem ze nie bylo latwo. Musialem przedostac sie przez srodek demonstracji i pomiedzy spiacymi na ulicy zmeczonymi ludzmi. Bylem jedyna biala twarza w kilku-kilkunastotysiecznym tlumie, no i jako jedyny nie mialem na sobie czerwonej koszulki, mialem natomiast wielki wor z zakupami. Najciasniej zrobilo sie w poblizu sceny z ktorej przemawial jakis gosciu, tu przemykanie przez skandujacy propartyjne hasla tlum nie bylo latwe. Najlepsze bylo to ze niektorzy tajowie mysleli, ze przyszedlem tu z tego samego powodu co oni i podawali mi rece i przytulali sie do mnie :). Po pol godziny dotarlem na kwatere, zostawilem wor i poszedlem na ostatni spacer po okolicy. Kupilem piwko i saczac je powoli chodzilem po Khao San kontemplujac nad moja podroza. Bangkok ma w sobie cos magicznego, a ja wiem ze napewno jeszcze nie raz tu wroce :). Z takim wlasnie przeswiadczeniem poszedlem do swego pokoju i z zaskakujaca latwoscia spakowalem wszystkie moje zakupy do plecaka. Czas na sen bo jutro dluga i daleka podroz powrotna.
cisza przed burza?
Gdy tylko rano zadzwonil budzik, stanelem prawie na bacznosc. Byla godzina 6, a ja jeszcze dzis wieczorem zobacze sie ze swymi najblizszymi, czyli Karla, Tata i Puma :). Szybko sie umylem, zebralem i poszedlem w miejsce skad odjezdza expressbus na lotnisko. U pani w okienku dowiedzialem sie ze pomimo demonstracji busy dzis jezdza, ale pierwszy odjezdza o 8. Dla mnie to za pozna pora i musialem pojechac taryfa. Trasa taksowka byla szybka i przyjemna. Za taka podroz powinno sie placic ok 350 thb (w tym oplata lotniskowa i oplata za autostrady), moj kierowca omijal autostrade jak tylko mogl. Mnie to nie przeszkadzalo, bo i tak bylo pusto na ulicy, a cena ustalona z gory. Lekko po 7 bylem na lotnisku, wiec mialem czas na zjedzenie sniadania. Po raz ostatni poczulem na jezyki seafood padthai, tylko ze tym razem za 200 thb :). W lotniskowym kiblu przyodzialem dlugie spodnie, bo w Polszy podobno "troche" chlodniej niz tu. Kolejka do check in'u na samolot oczywiscie meeega, a ja ustawilem sie na samym koncu. W kolejce stalem chyba z godzine, ale ostatecznie udalo sie oddac bagaz i dostac bilet. Pochodzilem troche po dutyfree szukajac niesamowitej okazji, ale i tak nie mialem pieniedzy :) wiec platalem sie bez sensu. Ci ruscy to naprawde ciekawy narod, sa jacys tacy festyniarscy i obciachowi, ze boki zrywac (oczywiscie nie wszyscy). Pozatym wszyscy tak pchali sie do samolotu (przypominam ze miejsca i tak numerowane), ze w rekawie to sie korek zrobil. Ja dostalem miejscowke na samiuskim koncu w srodkowym rzedzie, ale przynajmniej do kibla mialem 1 metr. Dziesieciogodzinna podroz wymeczyla mnie calkiem niezle, bo spac na tych niewygodnych fotelach to ja nie potrafie. Obejrzalem 2012, wladce pierscieni- powrot krola, american choper w australii i historie tutenhamona. W przerwach zajadalem sie podawanym jedzeniem, ktore nawet nawet daje rade.
poranna droga na lotnicho
aby nikt nie mial watpliwosci gdzie sie znajduje
W Moskwie przerazil mnie widok zza okna, czyli snieg, mrozne powietrze i szaroburosc :(. Ze wzgledu na jak zawsze dluga na tym lotnisku odprawe, wolnego czasu mialem niewiele. Przeszedlem w jedna i w druga, popatrzylem na drogie koniaki i postanowilem poszukac mojej bramki. Bramke numer 10, a nad nia napis "Warsaw" znalazlem gladko, problem polegal na tym ze przy bramce czekali sami skosnoocy. Kilka razy chodzilem po okolicy i upewnialem sie czy jestem napewno we wlasciwym miejscu. Moim lotem do Warszawy lecial tlum skosnookich, hiszpanie, australijczycy i zaledwie garstka polakow. Pod latajaca maszyne podwiozl nas autobus. Do samolotu musielismy wejsc po schodach, tak wiec pierwszy kontakt z zimowym mrozem zaliczylem juz tutaj. W samolocie zamieszanie bo niektorzy wietnamczycy usiedli na nie swoich miejscach, co spowodowalo pozniejsze migracje. Z 30 minutowym opoznieniem wylecielismy do Warszawy. Dwugodzinny lot nie zdazyl sie na dobre zaczac, a juz sie skonczyl. Na widok napisu Warszawa- Okęcie zakrecila mi sie lezka w oku. Jeszcze tylko odprawa i juz jestem :). Niezwykla przyjemnosc sprawilo mi powiedzenie zwyklego "dziendobry" w odprawie paszportowej. Po raz kolejny potwierdzila sie zasada ze nie potrafie wybierac wlasciwej kolejki, moja zawsze idzie najwolniej. Po chwili wysciskalem Ojca i Karle, po czym pojechalismy do domu spedzic cudowny wieczor :).
Szeremietiewo
Wyprawa pozwolila mi zrozumiec, ze samotne wyjazdy wcale nie sa zle, a nawet maja wiele plusow. W ciagu miesiaca czasu widzialem wiele, robilem wiele i bardzo zzylem sie z Tajlandia. Nie zaluje ani jednej wydanej zlotowki i ani minuty poswieconego czasu. Tajlandia jest pieknym krajem, ktory ma wiele do zaoferowania. Goraco polecam! Teraz nie pozostaje mi nic innego jak odnalezc sie w szarej polskiej rzeczywistosci i zaczac myslec nad kolejna podroza :). Do następnego razu!