baner
Dzienniki / Chiny 2011 / Dzien 15

9.05.2011 - Kun Ming

W planie mialem wyspac sie dzis porzadnie, ale nie wiedziec dlaczego o 9 bylem juz na nogach. Dzien rozpoczelem od uzupelnienia brakujacych dni na stronie (nawet sobie nie zdajecie sprawy ile czasu mi to zajmuje). Okazalo sie ze w hostelowej recepcji mozna zakupic bilet na autobus i kasuja sobie za to 15 rmb. Na dworce autobusowe i kolejowe jest kawal drogi wiec skorzystalem z ich uslug w celu zaoszczedzenia cennego czasu. Bilet do Yuanyang kosztowal mnie 136rmb i odjazd jest o 20 z poludniowego dworca autobusowego.

Spakowalem sie, zostawilem plecak na recepcji i wynajelem sobie rower za 30rmb/dzien. Niebo dzisiaj niebiesciutkie i slonce daje niezle czadu. Kun Ming to wielkie miasto, stolica prowincji. Wiezowce szklane i wysokie, luksusowe samochody, centra handlowe, korki i tak dalej. Ogrom miasta i temperatura zniechecaja do czegokolwiek. Na pierwszy cel obralem East i West Pagodas, czyli dwie wieze. Szalu nie ma, ale obok jest calkiem spora swiatynia. Swiatynia byla zamknieta i trwaly tam jakies prace remonotowe, ale lepsze to niz pagody.

znow stalem sie czescia ruchu ulicznego

.

wielkomiejskosc

. .

pagoda wsrod blokow

. .

Jak narazie kiepsko. Kolejny cel to Yuantong Temple. W drodze kluczylem sobie roznymi uliczkami i staralem sie wybadac to miasto. Dotarlem na miejsce, kupilem bilet za 15rmb i wszedlem do srodka. Podszedlem do mapy i okazalo sie ze jestem w zoo :). Nie wiem jak to zrobilem ze nie zauwazylem narysowanych zwierzatek i informacji ze w cenie biletu nie ma akwarium. No coz, zdarza sie nawet najlepszym. Na kolejne zoo w towarzystwie chinskich dzieci raczej nie mam ochoty, wiec od razu wyszedlem. Przy bramie zoo zjadlem sobie pierozki na parze.

Jakies 300 metrow dalej znalazlem wejscie do swiatyni Yuantong (6rmb). W srodku naprawde bardzo fajnie. Jest kilka budynkow i kilka oltarzy, kolorowe poddasza i dym z kadzidel. Juz chyba wspominalem ze lubie buddyjskie swiatynie, ale to jest naprawde cos co mnie kreci. Bylbym w stanie rozwazyc nawet spedzenie 2-3 tygodni w jakims klasztorze w celu oczyszczenia swojej duszy :).

Yuantong Temple

. . . . . . . .

Ladna pogoda, specyficzny swiatynny klimat i dym z kadzidel zrobil swoje i niezle sie wyluzowalem. Od tego momentu zaczelo mi sie nawet podobac, a ulice wydaly mi sie jakies bardziej zielone i przyjazne. Gdy przejezdzalem obok Green Lake Park uslyszalem muzyke i zobaczylem ludzi tanczacych na wyspie. Tego przegapic nie moglem wiec przypielem rower przed wejsciem i wszedlem do srodka. Na niewielkiej wyspie zabawa na calego. Stoi tu kilka glosnikow, a wokol kazdego z nich kilkanascie osob wykonuje jakis uklad. Sa to glownie ludzie starsi, ale to wcale nie znaczy ze mniej zwawi :). Nie wiem kto kieruje ukladem, ale wygladalo to tak jakby wszyscy wiedzieli co maja robic. Muzyka naprawde wesolutka i skoczna, a klimat zachecal to poskakania i poruszania cialem (prawie sie wkrecilem). Wizyta w tym miejscu wprawila mnie w jeszcze lepszy humor.

w parku

.

parkowe harce

. . .

Mocne slonce + rower = uwazaj na poparzenia sloneczne! Moje rece juz plona! Probowalem dzis w kilku miejscach zakupic jakis krem do opalania, ale mialem z tym niewielki problem. Ja nie moglem znalezc na polkach, bo wszystko po chinsku, a obsluga ani slowka po angielsku. W koncu w jednym ze sklepow dostrzeglem krem z magicznym napisem "sun". Jest juz troche za pozno, ale jak to mowia: lepiej pozno niz wcale.

Mialem jeszcze troche czasu, a zabytki sie skonczyly, wiec reszta czasu minela mi na kreceniu sie bez sensu po okolicy. Podswiadomie skierowalem sie na Zhengyi Lu, czyli wylaczonego z ruchu deptaka w centrum miasta. Tu znowu tlum ludzi i nic oprocz eleganckich sklepow, z ktorych slychac chinska rabanke. Jedyna zaleta tego miejsca jest sporo drzew, a wiec sporo cienia. Myslalem ze moze meczet bedzie wart uwagi, ale bylem w bledzie.

bramy w Kun Ming

. .

Kluczac bocznymi ulicami zaczelem kierowac sie w strone hostelu. Po drodze wstapilem do jednej z knajp i wciagnelem smaczna zupe z makaronem i wolowina. Okolo 16 oddalem rower, wzielem plecak i ruszylem na dworzec autobusowy. W Kun Ming jest kilka dworcow autobusowych i zeby nie bylo za latwo kazdy polozony jest w innej czesci miasta. Mozna wziasc taxi i wybulic kilkadziesiat yuanow za transport lub pojechac busem za 2rmb. Dla mnie wybor prosty, tym bardziej ze w hostelu jest dokladna informacja gdzie i jak mozna autobusami dojechac. Ja przejechalem najpierw 2 przystanki 110tka, a potem 18 przystankow 185ka. Jeden z busow zgasl, wiec kierowca otworzyl komore wewnatrz pojazdu i polal silnik woda wprost z kubla, ktory mial za siedzeniem. Bus odpalil i pojechalismy dalej. Jazda busem to jak zawsze dobra mozliwosc aby na spokojnie przyjrzec sie miastu. Jechalem tak dlugo ze prawie usnelem, na 18 przystanku wyskoczylem i okazalo sie ze dworca nie ma. Na szczescie zabezpieczylem sie na wypadek problemow i poprosilem mile dziewczyny z hostelowej recepcji, mam wiec w przewodniku napisane "South Bus Station" po chinsku. Dzieki chinskim napisom komunikuje sie ze stojacymi na przystanku i po chwili jade autobusem C12 wprost na dworzec.

zupa za 6rmb

.

Przed dworcem kulinarny szal, knajpa obok knajpy, a wszystko sprawia wrazenie taniego i fajnego. Poniewaz mialem duzo czasu najpierw zasiadlem sobie w dworcowej poczekalni i zajelem sie pisaniem powyzszych slow, a przed samym odjazdem ruszylem przekasic co nieco :). Glodny ma do wyboru najrozniejsze potrawy, zarowno miesne jak i wegetarianskie. Mozna zasiasc w lokalu lub zjesc wprost na ulicy. Ja najpierw skusilem sie na dziwna ostra potrawke z kurczaka z ryzem. Poczulem niesamowita dume odmawiajac wlascicielce, gdy ta chciala mi dac lyzke do ryzu :). Aby usatysfkakcjonowac zoladek kupilem jeszcze od stojacego na ulicy Ujgura grilowane mieso na ostro (3rmb sztuka).

Moj autobus okazal sie byc "VIP class", co oznaczalo ze jest troche wiecej miejsca. Tez sa 3 rzedy lozek, ale dwa z nich sa zlaczone co daje szersze przejscie i wiecej miejsca dla tych co spia sami na podwojnym. W autobku nie bylo wiele osob, wiec zajelem samotnie podwojne. Mam full miejsca i moge zajmowac najprzerozniejsze pozycje :). Tak to ja moge jechac na koniec swiata. Od samego poczatku udalem sie do krainy marzen sennych.

statystyka