baner
Dzienniki / Chiny 2011 / Dzien 18

12.05.2011 - Kun Ming

Nieco przed 6 zatrzymalismy sie na poludniowym dworcu autobusowym w Kun Ming. Musze przyznac ze jestem calkiem wypoczety, ale to moze przez wczorajsza poludniowa drzemke. Moja chinska kolezanka o imieniu Bobo, postanowila pomoc mi za wszelka cene. Ruszylismy razem w kierunku wyjscia. Nie wiem dlaczego ale dworzec jest do 6 rano zamkniety i biedni pasazerowie musza zforsowac conajmniej dwa ploty (z bagazami) aby sie z dworca wydostac. Tak jak cala reszta podroznych przeskakujemy przez jedna i druga brame i kierujemy sie do zajezdni autobusowej. Bobo po drodze kupuje mi pierozki z miesem + cieple mleko. Chcialem odmowic ale jak poczulem cieple mleko w rece to zmienilem zdanie. Okazalo sie ze zaden z autobusow nie jedzie na zachodni dworzec autobusowy, gdzie chce sie przedostac. Bobo nie daje za wygrana i po chwili ladujemy sie do jakiegos nieoznakowanego pojazdu. Angielski mojej nowej przyjaciolki jest na tyle kiepski ze dowiedzialem sie tylko ze jedziemy na zachodni dworzec i zebym sie o nic nie martwil. Niestety nie jest w stanie odpowiedziec na pytanie ile bedzie kosztowala podroz. Na miejscu okazuje sie ze Bobo pomimo moich protestow pokrywa koszty transportu. Wymieniamy sie mailami i rozstajemy sie. Bobo przejechala ze mna pol miasta i wydala nieco swych ciezko zarobionych pieniedzy, ale nie da sie zaprzeczyc ze ma we mnie swego pierwszego foreign friend'a :).

szachisci

. .

Na dworcu poszlo w miare sprawnie i po kilkunastu minutach stania w kolejce kupilem bilet na dzis na 22:00 do Lijang. Teraz tak sie zastanawiam dlaczego kupilem na tak pozna godzine, ale nie potrafie sobie na to pytanie odpowiedziec. Jest 7 do odjazdu mam 15h i widzialem juz w tym miescie wszystkie istotne zabytki. Postanawiam ruszyc na dworzec kolejowy i zakupic bilet na pociag, ktory pomoze mi wydostac sie z tej prowincji. Z zachodniego dworca autobusowego na glowny kolejowy mozna sie dostac autobusem nr 80. Ja ze wzgledu na wczesna godzine jade wraz z ludzmi ruszajacymi jak co rano do pracy. Swiadomosc ze ja nigdzie nie musze i ze mam wolne poprawia mi humor. Miasto powoli budzi sie do zycia, a na ulicach robi sie tloczno. W parkach mlodzi biegaja, a starsi cwicza tai chi lub po prostu wymachuja konczynami.

W Kun Ming nie ma metra i autobusy sa podstawowym srodkiem komunikacji. Mozna sie nimi dostac wszedzie i tanio. Wsiada sie zawsze przednimi drzwiami i wysiada zawsze tylnymi. Oplata 1rmb za przejazd (bez wzgledu na odleglosc) platna przy wejsciu do pojazdu.

rano na przystanku

.

Na dworcu kolejowym tlum, ale w sumie moglem sie tego spodziewac. Najpierw probuje w informacji. Pani w okienku z przerazeniem patrzyla jak podchodzi do niej bialas. Widac po niej bylo ze nawet dobrze nie przeanalizowala pytania, tylko szybko powiedziala ze: nie, nie da sie. Cos mi sie nie chce jej wierzyc wiec probuje jeszcze w kasie. Ustawiam sie w jednej z dlugasnych kolejek i czekam na swoja kolej. Porozumiewanie sie z paniami w okienku opracowalem do tego stopnia ze w ogole sie nie odzywam. Najpierw pokazuje nazwe miejscowosci z przewodnika po chinsku, potem pisze w przewodniku preferowana date odjazdu, wspolnie z pania na migi ustalamy godzine, potem place i dowidzenia. Przy wszystkim uzywam tylko jednego slowa "xie xie", czyli dziekuje. Wszystko bylo by pieknie gdyby nie to ze mam za malo pieniedzy w portfelu. Korzystam z bankomatu i ustawiam sie w kolejce po raz drugi. Okolo 8:30 staje sie posiadaczem biletu kolejowego do Huaihua na 16.05.2011. Zaczynam sie powoli zbierac do powrotu i kieruje sie na Szanghaj :(.

dworzec kolejowy w Kun Ming

.

Jest wczesna pora, wiec postanawiam pojechac do Cloudland guesthousu, ktory milo zapamietalem. Autobus nr 64 zabiera mnie tam wprost z dworca kolejowego. W hostelu w koncu (2 dni przerwy) dorywam sie do netu i uzupelniam strone. Ze wzgledu na nadmiar czasu, stwierdzam ze nie ma co zamulac, trzeba brac rower i ruszac na miasto.

na miescie

. .

prawie jak bmw

.

przeciwdeszczowy stroj skuterowy

.

w tym sezonie nie sa juz modne wielkie okulary przeciwsloneczne, teraz modne sa przeciwsloneczne daszki

.

u nas tez mogliby takie kladki budowac

.

Wzielem rower, tylko jest maly problem - ja juz tu chyba wszystko co istotne widzialem. Najlepsze na takie sytuacje jest powolne spacerowanie lub powolne jezdzenie po miejskich zakamarkach. Tak zrobilem i dzis. Krecilem sie, zagladalem w rozne zakamarki i staralem sie robic to najspokojniej jak sie da. Jest fajnie. To miasto ma tez swoja interesujaca i bardzo klimatyczna strone, wystarczy sie tylko troche pokrecic :). Ciezko zrobic mi dzis ciekawe zdjecia. Chcialbym uchwycic klimat chinskiego miasta, ale to wszystko po 18 dniach (i 2 wczesniejszych pobytach w azji) wydaje mi sie takie normalne. Wydaje mi sie ze juz to wszystko sfotografowalem i opowiedzialem. Krecilem sie tak i probowalem zoobrazowac ruch uliczny.

jezdzac po miescie

. . . . . .

Jezdzac tak w kolko znalazlem jakas nieopisana w przewodniku swiatynie. Nie moglem sie powstrzymac i pospacerowalem sobie miedzy oltarzami. Calkiem ok. W swiatyni miala wlasnie probe orkiestra zlozona z samych staruszkow. Starsi panowie i panie grali sobie na dziwnych chinskich instrumentach. Muzyka bardzo przyjemna, nastrojowa i typowo chinska.

. . .

Okolo godziny 17 zlapal mnie deszcz. Na szczescie w Azji sa przygotowani na takie okazje i wszedzie jest pelno daszkow. Ja mialem to szczescie ze ukrylem sie akurat przy sklepie z dziwnymi bulkami. Niektore na slodko, a inne z jakas zielenina w srodku. Koszt 2 bulek to 2rmb. Przestalo padac na jakies 5 min i udalo mi sie przemiescic do kolejnej restauracji, gdzie tym razem wtrzachnelem zupe z wolowina. Deszcz sie powoli konczyl, a ja rozpoczelem spacer w kierunku kwatery. Smiesznie wygladaja miejscowi w tych swoich plaszczach i na rowerach, wiec pozwolilem sobie zrobic kilka zdjec.

tu mnie zlapal deszcz

.

w czasie deszczu ruch wcale nie ustaje

. . . .

Gdy dotarlem na kwatere poczulem ze jestem przeokrutnie zmeczony. Wydaje mi sie ze moglbym zasnac na stojaco. Mam nadzieje ze w dzisiejszym sleeperze bedzie wyjatkowo duzo miejsca, a towarzystwo nie bedzie mi przeszkadzalo w spaniu. Popisalem troche strone, odswiezylem sie pod prysznicem, wzielem plecak i ruszylem na stacje. Na West Bus Station z Cloudland hostel zabierze cie autobus nr 148, w ktory wskoczylem i ja. W autobusie stoczylem ostra walke z samym soba, oczy zamykaly mi sie same. Po kilkudziesieciu minutach bylem na dworcu. Zjadlem co nieco przed droga i zaladowalem sie do autobusu. Jest mniej miejsca niz ostatnio, ale i tak calkiem sporo. Jest po burzy, wiec dosc chlodno. Temperatura idealna do snu oraz niesamowite zmeczenie spowodowaly ze usnelem jak dziecko.

statystyka