Nie wiem dlaczego ale ostatnio snia mi sie straszne glupoty. Noc minela mi bardzo szybko i pomimo glupich snow mialem problem zeby zwlec sie o 7 z lozka. O 7:30 bylem juz na glownej ulicy i usadzilem sie w jednym z minibusow. Moja taktyka wczesnego wstania sprawdzila sie i po kilku minutach odjechalismy. Minibus jedzie zdecydowanie szybciej niz autobus, cena jest ta sama (10rmb), a komfort podobny. Minusem minibusa jest to ze jezeli nie ma okreslonej liczby osob (4-8) to o podrozy mozna zapomniec. Kierowca jak zawsze szalony. Raz prawie zrobilem kupe w majty jak wymusil pierwszenstwo na wielkiej ciezarowie. Po 40 minutach dotarlismy do Jianchuan i szybko pospieszylem na dworzec autobusowy aby zlapac transport o 8:30. Okazalo sie ze wlasciciel guesthousu sie mylil i autobek odjezdza o 9:30. Nadmiar czasu wykorzystalem na sniadanie w postaci makaronowej zupy i na robienie zdjec ulicy. W niektorych mniejszych miejscowosciach wystarczy usiasc sobie na krawezniku i czekac. Moge zagwarantowac ze w ciagu 1h zrobicie conajmniej kilka zdjec smiesznych i nietypowych pojazdow lub ludzi.
moj poranny transport
wynik przydroznych obserwacji w Jianchuan
Droga z Jianchuan do Lijiang troche mi sie dluzyla. Kierowca jaral jednego szluga za drugim i czestowal papierosami wszystkich dookola wlacznie ze mna. Na dworcu w Lijiang bylismy lekko przed 12. Wsiadlem w 8ke i podjechalem w okolice starego miasta. Dzis wieczorem mam autobus do Kun Ming, wiec chce tylko zostawic gdzies plecak i wynajac rower. Moj przewodnik znow nie zdal egzaminu. Na mojej mapie sa 3 ulice na krzyz, a w rzeczywistosci tu jest milion mini ulic. Skoro na mapie ulic jest tak malo to zalozylem ze musza to byc glowne. Pomylilem sie. Autorzy mojego przewodnika po prostu pomineli wiekszosc ulic. Spacerowanie z duzym plecakiem nie jest czynnoscia zbyt relaksujaca, wiec po kilkunastu minutach krecenia sie bez sensu mialem dosc. W jednej z bocznych uliczek dostrzeglem reklame wypozyczalni rowerow. Rower bardzo spoko, Merida ktora dziala bez zarzutu (30rmb). Gorzej z wypozyczajacym, ktory byl albo pijany albo po prostu glupi. Za nic nie moglem sie z nim porozumiec. Ostatecznie udalo mi sie zostawic u niego plecak i moglem odjechac przed siebie.
Na poczatek wzielem sie za glowne ulice starego miasta i rynek. Miasto moze i jest stare, jest calkiem ladne i w chinskim stylu, ale te wszystkie knajpy, hotele, i sklepy zrobily swoje. Tu jest jak na krupowkach. Ciezko dostrzec te wszystkie ladne budynki, bo tlum i nadmiar napisow przeszkadza we wszystkim. Chyba tez troche za wczesnie wzielem rower, bo tlum tu jest taki ze i tak nie da sie jezdzic. Pochodzilem w kolko i popstrykalem zdjecia. Dwie spotkane austriaczki poradzily mi zwiedzenie pagody gorojacej nad starym miastem. Wzielem ich sugestie pod uwage, ale na poczatek postanowilem wydostac sie z tego tlumu.
spacer po starym miescie
"krupowki"
na rynku starego miasta
nie wiem co to, ale wyglada fajnie
Pomyslalem sobie ze pojade lekko poza miasto zobaczyc jakies monastyry i jedna z okolicznych wioch o nazwie Baisha. Zatrzymalem sie na chwile przy Black Dragon Park i zjadlem pierozki. Gdy wychodzilem z baru okazalo sie ze jest juz 14 i moj plan z jazda poza miasto jest nie do konca idealny. Dodatkowo droga do wybranej przezemnie wsi byla w remoncie i niezle zmeczylem sie jezdzac objazdami. Przez przypadek trafilem na jakis sztuczny zbiornik wodny, miejsce kapieli i wypoczynku dla miejscowej ludnosci. Bylem niezle zmachany, a caly czas nie opuscilem miasta, ani nie wiedzialem czy dobrze jade. Stwierdzilem ze moze lepiej skupie sie na samym Lijiang, bo jest ryzyko ze nie zdaze go obejrzec po powrocie ze wsi. Zawrocilem. Przez chwile rozwazalem czy nie wejsc na wzgorze w Black Dragon Parku. Z gory jest podobno niezly widok na osniezona gore Yulong Xueshan. Gore bylo widac tez co nieco z ulicy i niestety byla w wiekszosci ukryta w chmurach. Foty z gory pewnie nie byly by warte wspinaczki, pieniedzy i czasu, wiec pominelem ta atrakcje. Pokrecilem sie troche po parku i zrobilem kilka zdjec znajdujacych sie tu swiatyn.
w oddali gora Yulong Xueshan - zdjecie zrobione z wysokosci ok 2400 m n.p.m.
Swiatynie w Black Dragon park
kapielisko
Postanowilem przemiescic sie na stare miasto i obejrzec polecana przez austriaczki pagode. Z mojej mapy wynikalo ze dojscie do pagody jest z innej strony, wiec objechalem stare miasto aby podejsc "od tylu". Uwaga rowerzysci, w Lijiang nie jest plasko! Kompletnie pogubilem sie w uliczkach starego miasta nie mogac znalezc drogi prowadzacej na gore. Z perspektywy bocznych uliczek stare miasto wyglada zdecydowanie lepiej. Nie ma tu juz takich tlumow, a miejscowe hotele nawet dobrze kamufluja sie odpowiednim wystrojem.
mycie glowy
Niestety White Horse Dragon Pool oraz Mu Family Mansion byly zamkniete. A szkoda bo z zewnatrz wygladaly naprawde ciekawie. Okazalo sie ze podejscie na szczyt wzgorza zaczyna sie na glownym rynku starego miasta. Przypielem rower i ruszylem na gore. Ku mojemu zaskoczeniu okazalo sie ze bilet wstepu kosztuje 15rmb (wstep) + 80rmb (utrzymanie starego miasta) = 95rmb :(. W Lijiang spedzilem zaledwie kilka godzin wiec stwierdzilem ze nie ma co zalowac. Zacisnelem zeby i oplacilem wstep :). Czy warto? Sam nie wiem. Pagoda jest naprawde ladna, choc nie duza. Wszystkie budynki w chinskim kolorowym stylu. Widoki z gory tez calkiem spoko. Fajnie, ale 95 rmb to zdecydowanie za duzo jak na 10-15 min zwiedzania.
Wanggu Lou
widok z gory
Pomimo pierwszego zlego wrazenia stwierdzam ze stare miasto w Lijiang cos w sobie ma. Wystarczy zejsc z glownych ulic i pobladzic po tych bocznych. Czuc stary klimat chinskiej miejscowosci, a wszystkie hostele sa utrzymane w fajnym drewnianym starodawnym stylu. Wydaje mi sie ze wczesnym rankiem, gdy nie ma ludzi musi tu byc naprawde fajnie.
Mialem juz powoli dosc tych wszystkich turystow i sklepow. Postanowilem sie ewakuowac. Oddalem rower, wzielem plecak i ruszylem na poszukiwania internetu. Po jakims czasie usiadlem w WellBistro, mini knajpce w europejskim stylu. Jedzenie drogie, ale przynajmniej poszalalem po necie i wgralem kolejny wpis na strone. O 18:30 ruszylem na dworzec autobusowy. Autobus nr. 11. dowiezie cie ze starego miasta na Express Bus Station.
Przed samym odjazdem zjadlem mega ostra zupe i o 20:30 lezalem juz na swoim lozku w autobusie. Autobek taki sam jak ostatnio, czyli miejsca calkiem sporo. W pojezdzie bylo raczej pusto, ale jak sie pozniej okazalo zajechalismy jeszcze na glowny dworzec autobusowy. Na glownym zaladowala sie calkiem spora grupa rozgadanych i irytujacych turystow. Lijiang to bardzo popularna miejscowosc, ktora przyciaga rzesze turystow, glownie chinskich. Pasazerowie autobusu to chinscy wycieczkowicze, ktorzy przybyli tu z wiekszych miast. Sa lepiej ubrani i bardziej nowoczesni, ale caly czas sa charchajacymi, plujacymi i glosnymi chinczykami.