baner
Dzienniki / Chiny 2011 / Dzien 22

16.05.2011 - Kun Ming

Znow snily mi sie glupoty. W moim snie rowniez jechalem autobusem, a za oknem byly jakies fajne widoki ktore chcialem sfotografowac. Zaczelem wiec mowic po polsku zeby kierowca sie zatrzymal bo ja chce zrobic zdjecie. W tym momencie zoorientowalem sie ze leze w chinskim autobusie, jest cisza i mowie dosc donosnym glosem po polsku :). Urwalem w polowie zdania i nakrylem sie koldra udajac ze to nie ja :).

przy dworcu - fota z poprzednich pobytow w Kun Ming

.

Kun Ming przywitalo mnie chlodno. Pada deszcz i jest raczej nie przyjemnie. Jako jedyny na ulicy jestem w krotkich spodenkach i przewiewnej koszulce, wiec ludzie patrza na mnie jak na idiote. Dodatkowo schodzaca skora na moich nogach musi byc wyjatkowym widokiem. Do Cloudland hostel dotarlem bez wiekszych problemow (autobus 148) i pierwsze co zrobilem to zalozylem polar. Posiedzialem tu troche, posmigalem po necie, wzielem prysznic i przegrupowalem sily.

typowe blokowisko

. .

rozmawiac przez tel na motorku to dopiero umiejetnosc

.

przyszlosc jest blizej niz myslisz :)

. .

osiedlowy sklep miesny

.

Autobusem 64 pojechalem na dworzec kolejowy i zostawilem plecak w depozytorni. Zrobilem to co zawsze gdy mam nadmiar czasu i brak ciekawych rzeczy do zobaczenia. Rozpoczelem snucie sie po miescie. Fotka tu, fotka tam, pierozki tu, placek tam. Na okolo godzine ustawilem sie przy jednej z ruchliwych ulic i wylapalem kilka smacznych kaskow :).

skuter doskonale sprawdza sie w transporcie

. . . . . .

przewoz osob to zaden problem

.

a kuku

. .

2 godziny przed czasem zasiadlem w dworcowej poczekalni. Zjadlem co nieco i poobserwowalem tlumnie zgromadzonych tu chinczykow. Jedni z worami, kublami i twarzami zdradzajacymi wiejskie pochodzenie, inni ubrani elegancko lub modnie o widocznie miejskim pochodzeniu. Juz 30 min przed odjazdem mozna bylo wejsc na peron i wsiasc do pociagu. Tym razem mam miejsce lezace, wiec nie musze przepychac sie pomiedzy ludzmi z worami. Kulturalnie wszedlem do wagonu i odnalazlem wlasciwy przedzial. W kazdym przedziale jest 6 lozek, po 3 po kazdej stronie. Przedzialy sa odgrodzone, ale sa "otwarte" na korytarz. Moim numerem oznaczona jest cala strona, wiec nie za bardzo wiedzialem ktore lozko mam zajac. Z pomoca przyszla mi przemila pani konduktor, ktora wziela moj bilet dajac w zamian jakas karte i wskazala lozko. Mam wrazenie ze tylko ja jade bez dziecka, bo z wagonu zrobilo sie male przedszkole. Oczywiscie glowna atrakcja jestem ja :). Wszyscy proboja cos pogadac, niestety znaja tylko chinski wiec idzie nam ciezko.

w pociagu

.

Za oknem piekne gorskie krajobrazy. Z glosnikow leci chinska muzyka, ktora stanowi idealny podklad dzwiekowy do przesuwajacego sie za oknem obrazu. Tak, czuje ze jestem w podrozy. Ogolnie wagon sypialny jest niezle ogarniety. Nie jade w najwyzszej klasie, a w tzw. hard sleeperze. Kazde lozko jest wyposazone w posciel, poduszke i koldre. Kazdy przedzial ma wielki dzban z goraca woda. Konduktorow jest chyba z 5. Sprzataja, pomagaja, obsluguja i ... sprzedaja. Chodza z jakims badziewiem (pilki, dlugopisy, radyjka, latarki itd) i zachwalaja wnieboglosy probujac je sprzedac. Nie mam najmniejszych problemow z usnieciem. Nakrywam sie koldra po uszy i rozpoczynam snic o glupotach.

Poniewaz dzis dzien mocno zwiazany z transportem, zdjecia rowniez powinny byc z transportem zwiazane. Ponizej zdjecia z poprzednich dni prezentujace wspaniala chinska mysl technologiczna.

ryksze

. .

moto pick-up

. . .

no nawet skuter na pick-up'a przerobili

. .

pojazd powszechnie uzywany na wsi, to chyba taki odpowiednik naszego traktora

. . . . .

cos jak matiz tylko na 3 kolach

.
statystyka