baner
Dzienniki / Chiny 2011 / Dzien 23

17.05.2011 - Huaihua > Fenghuang

Podroz minela mi bardzo szybko, ale to moze dlatego ze zdecydowana czesc przespalem. W koncu 18h w pociagu to wcale nie tak duzo :). Jeden europejsko wygladajacy chinczyk (po angielsku ani be ani me) z mojego przedzialu, tez jedzie do Huaihua. Poczul sie w obowiazku zaopiekowac sie mna i juz godzine przed koncem podrozy dawal mi na migi wskazowki. W momencie wjazdu na peron stalismy juz we dwoch z bagazami przy drzwiach. Moj kolega chcial byc tak mily i zaprowadzic mnie na dworzec autobusowy (wiedzial ze wybieram sie do Fenghuang). Wytlumaczylem mu na migi ze najpierw zakup biletu do Szanghaju. Pozegnalismy sie, a ja za jedyne 345rmb kupilem miejsce w sleeperze Huaihua - Szanghaj na 20.05. Nastepnie podszedlem do informacji zapytac sie gdzie znajde dworzec autobusowy. Jeden z panow stojacych przy informacji wykazal sie milym gestem i postanowil mnie na dworzec zaprowadzic. Nie dosc ze przeszedl ze mna kawalek i pomogl kupic bilet (nie potrzebowalem pomocy), to prawie ze pomagal mi wsiasc do autobusu.

Autobus wypchany po brzegi chinskimi turystami. Na mapie droga z Huaihua do Fenghuang wydaje sie miec mniej niz 100km. W rzeczywistosci jechalismy chyba na okolo (przez Jishou) mega kreta gorska droga, ktora byla chyba w calosci w remoncie. Wertepy byly takie ze momentami czulem sie bardziej jak w lodce na srodku morza, niz jak w autobusie. Czasami mijalismy sie z ciezarowkami tak ze opony prawie wystawaly nam nad przepasc jak pojazdom na slynnej drodze w Boliwii. Najgorsze bylo to ze zjadlem zupke chinska o 8 w pociagu, o 12:30 wsiadlem na szybko do autobusu i nie zdazylem nic zjesc. Przedluzajaca sie droga byla tym gorsza ze meczyl mnie nieznosny glod. Po drodze byl jeden postoj, ale sklep na postoju wyposazony byl jedynie w chinskie przysmaki (kurze nozki i inne podobne), ktorych nie jadam.

na postoju

.

Ostatecznie dojechalismy lekko po 15 i od razu rzucilem sie do pobliskich stoisk ze smazonymi dziwadlami. Napchalem sie i zmierzylem sie z problemem, ktory zawsze wystepuje w nowym miescie. Gdzie ja jestem i w ktorym kierunku isc, by dojsc w pozadane miejsce. Popytalem ludzi i po kilkunastu minutach trafilem nad rzeke. Tu znalazlem Fenghuang International Youth Hostel i wzielem lozko w dormie (30rmb).

tu mieszkam

.

po drodze do hostelu

. .

Zostawilem rzeczy na kwaterze i ruszylem na spacer pogladowy. Fenghuang jest bardzo turystyczna ale ladna miejscowoscia. Glownym punktem jest rzeka Tuo, wzdluz ktorej zbudowane sa stare domy. Sa tez stare mury i starowka. Zabytki zostawiam sobie na jutro, dzis tylko spacer. Nad rzeka tlumy. Chinczycy w dziwnych przebraniach robia sobie zdjecia. Probowalem sie zaglebic w uliczki starowki i przez przypadek pojawilem sie pod podstawowka w ktorej skonczyly sie lekcje. Tu znow stalem sie atrakcja dnia.

Hong Bridge

. . . . . . . . .

fotograficzne szalenstwo w przebraniach

. .

Niestety z tego ladnego miasteczka tez zrobily sie "krupowki", czyli sklep na sklepie plus bary, hotele, restauracje. Fuj. Pospacerowalem troche zagladajac w niektore zakamarki. Moj spacer zakonczyl sie przy Hong Bridge, gdzie na Hongqiao Lu rozstawialy sie wlasnie stoiska z jedzeniem. To prawdziwe zaglebie z jedzeniem. No nie moglem sie powstrzymac i zatopilem zebiska w pierozkach na otro (5rmb), a potem w arbuzie (2rmb).

. . .

swinskie przekaski

.

"krupowki"

. . .

jedzenia tu do wyboru do koloru

. .

Chcialem zauwazyc, ze pomimo faktu ze Fenghuang jest mega turystyczna miejscowoscia i pomimo wszechobencego tlumu nie spotkalem dzis ani jednego bialasa. Jestem jedynym foreign'ersem na kwaterze, a w dormie spie sam :). Az dziwne ze bialasy pominely taka ciekawa miejscowosc, szczegolnie ze Lonely Planet wymienia ja w swoim top16 rzeczy do zobaczenia w Chinach.

Na kwaterze zabralem sie za pisanie wrazen ostatnich dni, wybor zdjec i zamienianie wszystkiego na html. Do mych uszu docieral gwar z ulicy oraz glos jakiegos falszujacego chinskiego spiewaka. Wieczorem wyszedlem zobaczyc jak to wszystko wyglada po ciemku. To miasteczko w nocy zamienia sie w niezla imprezownie. Wszedzie kreca sie pijani skosnoocy, a z co drugiego lokalu dobiega glosna rabanka lub karaoke. Ja najpierw zjadlem male co nieco w gastronomicznym zakatku, po czym dalem sie porwac szalowi fotograficznemu. Wszystkie budynki wzdluz rzeki sa oswietlone, wiec kazdy kto ma aparat wariuje. Wieczor zakonczylem na murku nad rzeka. Saczylem piwko i zastanawialem sie nad swoim zyciem :).

kacik gastronomiczny

.

Fenghuang noca

. . .
statystyka