baner
Dzienniki / Chiny 2011 / Dzien 27

21.05.2011 - Szanghaj

Ale ten czas szybko leci. Wydaje mi sie ze jeszcze przed chwila bylem w Szanghaju i zastanawialem sie gdzie jechac. Teraz wracam do Szanghaju, a moja miesieczna wycieczka powoli zamienia sie we wspomnienie.

W chinskich pociagach sleeperach nie ma stresu ze przegapi sie swoja stacje. Konduktor zabierze twoj bilet i wyda w zamian karte. Kilkadziesiat minut przed twoja stacja docelowa konduktor obudzi cie, zabierze karte i odda bilet, co oznacza "szykuj sie, bo zara bedziesz wysiadal".

Gapilem sie dzis troche przez okno pociagu i stwierdzam, ze nigdy nie widzialem tyle betonu w jednym kraju. Tu powstalo lub wlasnie powstaje kilkaset lub kilkatysiecy kilometrow wiaduktow. Autostrady i trasy kolejowe budowane sa wszedzie dookola i zazwyczaj stawiane sa od kilku do kilkunastu metrow nad ziemia. My mamy problem ze zbudowaniem kilku kilometrow autostrady, a chinczycy ... ehh, powinnismy sie wstydzic.

O 12:30 moj pociag zatrzymal sie na poludniowym dworcu kolejowym w Szanghaju. Troche czasu spedzilem juz w tym miescie, wiec jestem wyluzowany i czuje sie jakbym byl u siebie. Bez problemow przedostalem sie do metra i linnia 1 ruszylem na People's Square. Szanghaj jest o wiele bardziej ucywilizowany niz reszta Chin, mam wrazenie ze nie wzbudzam za duzej sensacji w metrze. A moze spojrzen jest tyle samo co wczesniej tylko ja przez ten miesiac zobojetnialem. Z drugiej strony niby Szanghaj taki ucywilizowany, ale i tak niektorzy pluja tu na podloge w metrze, a matki sikaja dziecmi do smietnikow. Bezproblemowo docieram do East Nanjing Road, a potem z buta na Jangxi Road. Wsuwam wielka miche pierozkow i loguje sie w hostelu (oczywiscie Mingtown Hiker YHA).

no i znow w metrze

. .

sniadanie

.

Janxi Road

.

Jest juz 14, wiec nie ma co marnowac czasu na kwaterze. Postanowilem pochodzic troche po Pudong New Area i wjechac na taras widokowy Shanghai World Financial Centre (tzw. otwieracz). Obawialem sie nieco pochmurnej pogody, ktora przeszkadza mi wciaz ogladac piekne chinskie widoki. Doszedlem do Huangpu River i musialem zweryfikowac swoje plany. Budynku do ktorego chce sie dostac w ogole nie widac pomiedzy chmurami, wiec zapewne z gory widocznosc nie lepsza.

Bank of China

.

foty slubne

. .

przezorny zawsze ubezpieczony

.

okolice East Nanjing Road

.

Otwieracz przekladam na jutro, a jutrzejsze plany na dzis. Dzis odwiedze Jing'an Temple i zrobie "maly" shopping. Dojazd do Jing'an Temple jest prosty, wystarczy wsiasc w metro (linnia 2) i wysiasc na przystanku o tej samej nazwie. Wejscie do srodka to 30 rmb. Swiatynia jest calkiem ladna, oferuje zwiedzajacym kilka bogato wygladajacych oltarzy, w trzech budynkach. Na dziedzincu tradycyjnie sporo dymu z kadzidel i niewielki tlumek wiernych. Mnisi z Jing'an Temple postanowili zapewnic wiernym troche rozrywki, a przy okazji troche zarobic. Otoz aby uzyskac blogoslawienstwo i zapewnic sobie szczescie trzeba wykonac jedno z trzech (a moze wszystkie) nie latwych zadan. Pierwsze zadanie tu wrzucenie monety w niewielka dziure znajdujaca sie na srodku kregu o srednicy ok.2 metrow (stalem tam chwile i nikomu sie nie udalo). Drugie i najprostsze zadanie to wrzucic monete do stojacego na srodku dziedzinca wysokiego pojemnika. Trzecie zadanie to postawienie monety na kancie na skale ustawionej w kacie dziedzinca. Sadzac po kilku ustawionych tam na kancie monetach mozna domniemac, ze niektorym sie udalo. Kilku smialkow probowalo przy mnie dokonac tej sztuki i szczescie im nie dopisywalo.

Jing'an Temple

. . . . . . .

Ze swiatyni ruszylem w okolice starego miasta. Tam mozna znalezc centrum handlu gownianymi pamiatkami. Wysiadlem z metra i dreptalem sobie spokojnie do celu. Wstapilem na chwile do jednego sklepu z antykami zobaczyc co w trawie piszczy. Przy wyjsciu zaatakowal mnie jakis skosnooki pan i zaproponowal odwiedzenie jego sklepu. Pomyslalem ze moze sklep gdzies bardziej na uboczu ma mniej przebrana i tansza oferte. Poszedlem. Weszlismy w jakas boczna uliczke, potem w kolejna, potem skrecilismy w jakas mniejsza, a potem w jeszcze mniejsza. Ostatecznie weszlismy do jednego z "mieszkan" i obudzilismy spiacego tam mezczyzne. Mieszkanie to troche za duzo powiedziane. To byl niewielki pokoj o powierzchni 2x2m. Wystroj mieszkania byl ... ubogi to niewlasciwe slowo... kto byl w azji moze sobie wyobrazic, ogolnie baaardzo biednie. Obudzony mezczyzna wyszedl, a moj nowy znajomy wyciagnal z szafki jakas figurke. Zrobilem zdziwione oczy i pokazalem ze wole mniejsze. Facet zaczal wyciagac z roznych szuflad, szafek i szafeczek pojedyncze monety, figurki i kamyki. Caly czas przekonywal mnie ze to prawdziwe antyki (takie za kilka zlotych :)). Niestety nie dysponowal niczym szczegolnym, a stopien jego nakrecenia zaczynal mi przeszkadzac. Powiedzialem dziekuje i sprobowalem wyjsc. Jestem troche za grzeczny i nie udalo sie za pierwszym razem. 100 razy powtorzone "no, thank you" nie wystarczylo i musialem sam sobie otworzyc drzwi i opuscic te szanghajska meline. Nic nie kupilem, ale wizyta w takim "mieszkaniu" to calkiem niezle przezycie :).

Na ulicach ze sklepami jest wszystko i nic. Z kazdego sklepu wolaja cie na dlugo przed tym jak sie do niego zblizysz. Na poczatku nie moglem sie przemoc i dokonac pierwszego zakupu, w koncu wszystko takie badziewne i naprawde niepotrzebne. Jak juz zrobilem pierwszy krok, to nie moglem sie zatrzymac :). Powydawalem troche ciezko zarobionych pieniedzy zapewne przeplacajac w wiekszosci miejsc. W koncu zrobilo sie ciemno, a deszcz wezbral na sile. Wrocilem na kwatere.

. .

Internet dziala w zolwim tempie, a zachodni turysci dzialaja mi na nerwy. Z jednej strony pseudo podroznicy, ktorzy sa wielkimi backpackersami, a jezdza tylko po glownych punktach, woza sie taksowkami, jadaja w knajpach dla europejczykow itd. Z drugiej strony mlodziez z zachodu, ktora przyjezdza tu upic sie i troche przylansowac. Im dluzej patrze na to cale towarzystwo tym bardziej utwierdzam sie w przekonaniu ze kolejna wyprawa musi byc do kraju do ktorego ta cala cholota nie dotrze. Elo!.

a tak wygladaja chinskie groby

. .
statystyka