Za oknem padal deszcz, a ja dalej zmienialem pozycje w chinskim sleeperze. Bylo o tyle dobrze, ze tak sie rozespalem ze nie moglem sie obudzic. Ok 9 po 21h jazdy dojechalismy do Shenzen. Jak tylko zauwazylem ze wiekszosc wysiada to wysiadlem i ja ... na lotnisku :/. Nie wiem czy ten autobus jechal dalej i ja sie tak scisnieniowalem zeby wysiasc we wlasciwym miejscu, czy to byla ostatnia stacja. Efekt jest taki ze jestem na lotnisku, a do stacji kolejowej jest jakies 36km. Szczescie w nieszczesciu , ze na lotnisku to wszyscy mowia po angielsku, wiec po 15 min siedzialem juz w shuttle bus'sie (20rmb). Shuttle Bus 50 min przedzieral sie w deszczu przez korki, az wreszcie dotarl w okolice dworca.
latarnie na wiatrak?
Bylo po 10 a ja probowalem dostac sie do Hong Kongu. Calkiem to smiesznie wyglada, poniewaz droga do Honk Kongu to takie zejscie do metra tylko z dwoma odprawami: chinska i hong kong'dzka. Efekt jest taki ze trzeba przejsc ze 3 km podziemnych korytarzy, zmieniajac kierunek co chwile i odstac swoje w kolejkach. Jak juz mialem caly ten cyrk za soba wystarczylo wymienic pieniadze,kupic bilet i jazda. W Hongk Kongu obowiazuje Hong Kong Dollar (HKD), 1HKD to 1,2rmb lub 0,13$.
na dworcu w Shenzhen
Tlum oczywiscie niemilosierny, wiec do biletomatow nie mala kolejka. Ustawilem sie na koncu, aby wplacajac do biletomatu pieniadze dowiedziec sie ze z HKD to do okienka bo biletomaty przyjmuja tylko RMB. Jak juz udalo mi sie zalatwic wszystkie formalnosci zjechalem na peron i usadowilem sie pociagu. Odjazd ze stacji Lo Wu i jazda blekitna linnia (East Rail Line) na Kowloon Tong, tam przesiadka w linie pomaranczowa (Tung Chung Line) i jazda do stacji Prince Edward, tam to juz tylko przesiadka do linni czerwonej (Tsuen Wan Line) skad jazda na Tsim Sha Tsui (prosze miec na uwadze fakt ze jestem daltonista). Kazdy budzetowy turysta skierowalby swoje kroki na Kowloon do Chungking Mansions, czyli wielkiego kilkunastopietrowego budynku wypelnionego hindusami i guesthousami. Na miejscu pobladzilem po pietrach, popytalem tu i tam i ostatecznie wyladowalem w Traveller's guesthouse na 16 pietrze. Wzielem lozko w obskurnym dormitorium za jedyne 60hkd.
wejscie do budynku z hostelami z zewnatrz
moj, a raczej nasz pokoj
pokoju poznalem Austina, amerykanina ktory przyjechal tu poszukac pracy jako kucharz. Jakos sie tak zlozylo ze wyszlismy z Austinem wspolnie na miasto. Sam nasz budynek peka w szwach od hindusow, murzynow, kantorow, hinduskich knajpek i sklepow z iphonami i innym badziewiem. Ogolnie mowiac jest wesolo.
To co dzieje sie w okolicy przeszlo moje najsmielsze oczekiwania. To chinatown pelna geba. Harmider na maxa, wszyscy trabia, na chodnikach tlumy wykreconych miejscowych. Polaczenie azjatyckiego rozgardiaszu z mega nowoczesnym miastem. Z jednej strony luksus, z drugiej zupka z krewetkami za kilka zlotych jedzona na chodniku. To miasto trzeba zobaczyc, koniecznie! Pamietajcie jednak zeby nie przegapic zadnego zakamarka, zadnej waskiej uliczki, poniewaz wszedzie sa ukryte jakies ciekawostki. Pamietajcie tez zeby patrzec w gore, poniewaz wiele przybytkow miesci sie np. na 4 lub 6 pietrze, a to wcale nie znaczy ze bedzie gorzej.
ulice Kowloon
w barze po prawej zjadlem z Austinem pyszna zupke
a w bocznych uliczkach
Niestety caly czas jest szaroburo i popaduje. Pochodzilismy z Austinem po okolicy, chlonac klimat okolicy jak tylko sie dalo. Zjedlismy jakas dziwna zupke za 19 rmb, po czym rozdzielilismy sie. Austin poszedl ogarniac swoje zycie zawodowe a ja ruszylem na przechadzke. Najpierw troche bladzilem po okolicy aby odnalezc sie nad zatoka. Tu widok troche zblizony do Szanghajskiego, czyli nowoczesne biurowce po drugiej stronie rzeki. Przeszedlem sie aleja gwiazd, deptakiem na ktorym odcisniete sa rece m.in. raczki Jackie Chan'a. Niestety pogoda caly czas do ... kiepska, wiec slabo widac drugi brzeg. Moj przewodnik poleca prom Star Ferry, ktory za 2,5hkd zabierze cie na druga strone rzeki. Postanowilem przeplynac sie w ta i spowrotem, tak po prostu. Jak pomyslalem tak i zrobilem.
nad woda
Star Ferry
Wracajac na kwatere wpadlem na kluchy z pierogami wonton z krewetek za 24rmb. Na kwaterze sami panowie i sami amerykanie. Pogadalem troche z Austinem i Anthonym, po czym poszlismy nad zatoke walnac browar i obejrzec light show. Light show calkiem spoko, akurat jak na jedno piwo. Z glosnikow leci muzyka, a budynki mrygaja swiatlami i laserami w rytm muzyki. Calkiem ok, choc na zdjecia bylo zbyt pochmurnie. W wypadku braku ciekawszych atrakcji mozna sie wybrac.