Wczoraj chodzilem po Kowloon powloczac nogami. Podziwialem tetniaca zyciem dzielnice i chlonelem jej klimat. Wczoraj byla sobota wieczor, wiec czuc klimat imprezowy. Dziewczyny odstawione, wszedzie mega tlum, po ulicach jezdza powoli sportowe samochody, jednym slowem dzieje sie :). Wieczor zakonczylem piwkujac nad brzegiem Victoria Bay. Gapilem sie na rozswietlone budynki na Hong Kong Island i rozmyslalem nad swoim zywotem.
wczoraj na miescie
widok na Hong Kong Island
Na kwatere wrocilem po polnocy i dzieki temu bez problemowo wjechalem sobie winda. Winda w Chungking Mansions to kwestia warta uwagi. Niby jest tanio, ale na cale 16 pieter guesthousow dzialaja dwie niewielkie windy. Efekt jest taki ze w godzinach popoludniowych przy windach ustawiaja sie dluuugie kolejki i trzeba swoje odstac zeby wjechac na gore. w windzie podrozuje sie z najrozniejszymi osobowosciami. W Chungking Mansions zamieszkuje sporo hindusow i murzynow. Przyjechaly tu chyba wszystkie ludy z najdalszych zakatkow Afryki i normalnie mam wrazenie ze niektorzy to chodza w swoich strojach ludowych. Tak naprawde ten budynek to ma klimat bardziej hindusko murzynski niz chinski. W ogole caly ten Hong Kong to spolecznosc mocno miedzynarodowa, choc zdominowana przez chinczykow.
w Chungking Mansions w guesthousach mozna przebierac
Rano odkleilem sie od lozka i pelen nowych sil zaczelem zbierac sie do wyjscia. Zbieralem sie tak dokladnie i tyle razy patrzylem czy wszystko mam, ze az zapomnialem recznika :(. Po szybkim sniadaniu, poszedlem na stacje Tsim Sha Tsui i pojechalem na Mong Kok gdzie chcialem sie przesiasc na linnie pomaranczowa i pojechac na Kowloon Tong. Uwaga na tej stacji linie zmienia sie przechodzac po prostu do pociagu na przeciwko. Ja nie wpadlem na to jakze proste rozwiazanie, zjechalem pietro nizej i wsiadlem w ta sama linnie ktora przyjechalem i cofnelem sie jedna stacje. Gdy udalo mi sie juz wsiasc wlasciwie, na Kowloon Tong przesiadlem sie w linnie blekitna i pojechalem na dworzec Hung Hom. Na dworcu kupilem bilet na bezposredni pociag do Guangzhou (190hkd) i niezdazylem nawet usiasc bo juz trzeba sie bylo odprawiac. Poniewaz opuszczam Hong Kong to znow odprawy paszportowe i takie tam. Pociag jest bardzo wygodny i cichy. Z Hong Kong'u wyjezdza powoli wiec mozna popatrzec sobie jak wyglada to miasto poza centrum (bloki, zielen, bloki, gory, bloki, bloki, zielen, bloki, male domy, bloki). Troche mi zal opuszczac Hong Kong, jest naprawde super i bardzo pasuje mi ten klimat. To miasto to podobnie jak Bangkok mekka podroznikow. Zawsze mozna tu spotkac kogos ciekawego, posluchac ciekawych historii, wymienic doswiadczenia. Jezeli chodzi o doswiadczenia to jest tu kilku niezlych weteranow, czyli dziadkow z wlosami i brodami do pasa w hipisowskich strojach, ktorzy zyja sobie w najtanszych guesthousach spedzajac czas na rozmowach (fajna perspektywa na emeryture :)). W ciagu ostatnich dwoch dni widzialem wiecej luksusowych samochodow niz w calym swoim zyciu, podziwialem jak moze byc zbudowane nowoczesne piekne miasto, tlumaczylem hindusom ze nie chce zegarkow, haszyszu, ani iphona i zrobilem chyba milion zdjec. Wyjezdzac smutno, ale na pewno jeszcze tu wroce :).
z okna pociagu
pociag do Guang Zhou
Podroz pociagiem minela szybko i bezproblemowo. Odstalem swoje w kolejce do odprawy paszportowej, wymienilem pieniadze na yuany i bylem gotowy na przejazdzke metrem. Moj pociag zatrzymal sie na East Railway Station, a ja musze sie dostac na Guangzhou Railway station. Wystarczy ruszyc linnia 1 i na stacji Gongyuan Qian przesiasc sie na linnie 2. Musze przyznac ze takie tlumy jak w Guangzhou to ostatni raz widzialem w Indiach. W metrze jest niesamowita ilosc ludzi, ale przerazilem sie dopierojak wyszedlem na powierzchnie. Ogromny plac, morze ludzi, brak oznaczen po angielsku i kompletny brak pomyslu dokad isc. Do tego wszedzie jakies barierki i bramki. Przez ok 20 min chodzilem w rozne strony probujac zorientowac sie co robic. Kluczenie miedzy ludzmi, dezorientacja i temperatura szybko zrobily swoje i zaczelem miec dosc. Po chwili stwierdzilem jednak ze w koncu tego wlasnie chcialem, wiec mam :). Na zakorkowanej ulicy dostrzeglem dalekobiezne autobusy jadace w jednym kierunku, wiec pomyslalem ze bede sie kierowal w ta sama strone. Po drodze spytalem jeszcze jakiegos policjanta, ktory chyba zrozumial slowo "Guilin" i wskazal mi droge na dworzec. Dalem sie porwac nurtowi ludzi, ktory po chwili wyrzucil mnie na brzeg dworcowego hallu.
ten tlum mnie dzis zaatakowal
Bilet do Guilin kosztowal 190 rmb. Odjazd o 20:30 wiec mam prawie pol dnia. Zostawilem bagaz w przechowalni i ruszylem na spacer. Okazuje sie ze wystarczy odejsc troche od dworcow i miasto robi sie przyjemniejsze. Znikaja tlumy, kakofonia dzwiekow i wszystko co meczace. Okazuje sie ze Guangzhou to bardzo zielone miasto. Wzdluz praktycznie wszystkich ulic rosna drzewa, jest kilka parkow w ktorych mozna poczuc sie jak w dzungli. Rozpadal sie deszcz, ale nie ma praktycznie roznicy czy pada czy nie i tak jest tak parno ze chodze caly mokry. Snulem sie po okolicy, cykalem foty i zajadalem miejscowy specjal czyli Dim Sum (potrawy przyrzadzane na parze). Probowalem wejsc do jakiejs swiatyni, ale odstraszyl mnie wstep 65rmb. Bylem w parku Liuhuahu i w Yuexiu, ten drugi moge zdecydowanie polecic. Jest w nim calkiem spory tlum, ale jest naprawde super. Po pewnym czasie zrobilo sie ciemno i poczulem bol w nogach (a mialem dzis odpoczac), to znak ze trzeba wracac. Z przerwa na uliczne pierozki udalo mi sie w miare szybko wrocic na dworzec. Na dworcu oczywiscie tlum, ale staram sie tym nie przejmowac. Usiadlem sobie cicho w kaciku i wzielem sie za pisanie dziennika. Pomimo pierwszych wrazen stwierdzam ze Guangzhou jest mega zaludnione ale rowniez bardzo przyjemne. Polecam spacer po bocznych uliczkach, bo to miasto ma naprawde fajny klimat.
Dim Sum - tu jako pierozki za jedyne 3rmb
ulice Guang Zhou
prazone kasztany
Yuexiu Park
towarzystwo lepi dla mnie pyszne pierozki :)
Gdy w koncu nadeszla godzina odjazdu ustawilem sie przy odpowiedniej bramce. Autobus okazal sie nie byc sleeperem, ale za to byl mega obszerny (tyle miejsca i tak wygodnych foteli to jeszcze nie widzialem). Bylo by ok gdyby nie temperatura i siedzaca obok mnie gruba baba, ktora dodatkowo rozgrzewala mnie swym tlustym cialem (i to nie ze wzgledu na urode). Pomimo kilku postojow juz o 3 bylismy na dworcu w Guilin. Z jednej strony szybko, ale z drugiej to co ja zrobie w srodku nocy w obcym miescie. Stwierdzilem ze wykorzystam nadmiar czasu i ide na piechote szukac guesthousu. Zjadlem male co nieco na ulicznym straganie i ruszylem po mokrych ulicach Guilin. Niestety mapa miasta w Lonely Planet pozostawia wiele do zyczenia i poszedlem w zlym kierunku (brak nazw ulic w normalnym alfabecie). Ogarnelem sie dopiero gdy zaczelem pytac ludzi spotkanych po drodze i jakos (na migi) doszlismy do porozumienia. Gdy doszedlem do Guilin Flowers Youth Hostel pojawil sie kolejny problem. Gosciu pilnujacy hostelu porozumiewal sie ze mna przy pomocy kartki na ktorej mial angielskie zwroty z chinskimi tlumaczeniami. Kazde pytanie odbiegajace od jego schematu nie znajdowalo odpowiedzi. W pewnym momencie pojawil sie Francuz, ktory mial rezerwacje na dormitorium, ale wzial jedynke. Wraz z Francuzem wspolnymi silami dogadalismy sie z niekumatym chinczykiem i dostalem wymarzone lozko. Jest godzina 6, a do pokoju moge wejsc od 12. Zasiadlem sobie w guesthousowej restauracji i zabralem sie za strone.