baner
Dzienniki / Indie 2008 / Dzien 17

01.11.2008 - Pushkar

Alez to byl dzien! Szalony :), zatytulowany wycieczka motorowa :). Wypozyczylismy dwa kolka (TVS Star City) i w droge, na podboj bezdrozy i hinduskiej ziemi. Zabawa zaczela sie juz na poczatku jak trzeba bylo znalezc stacje benzynowa, bo w baku pusto (tutaj wypozycza sie motocykl z pustym bakiem, tylko 0,25l nam wlali - tak tez zarabiaja na biednych turystach, bo kazdy woli zatankowac na zapas i oddaje z min litrem). Wedlug pierwszych wskazowek stacja miala byc ok 2 km dalej przy glownej drodze, znaczy sie pestka...z tym ze nie w Indiach :). Najpierw jedziemy w jedna strone - stacji brak, potem w druga - stacji nadal nie ma, a w baku robi sie powoli pusto... no to pytamy wszystkich po drodze. Z komunikacja byl czasem problem, i chyba z orientacja tych ludzi w terenie tez, bo jedni mowia w jedna strone, inni w druga. Wiec krecimy sie to tu to tam, raz w prawo, raz w lewo, przez wioche, piach i pole i w koncu mamy - stacja BP (choc z nasza BP ma nie wiele wspolnego :). Litr benzyny to koszt rzedu 59 rupci, wlewamy za 2 stowki i w droge.

My i nasz pojazd

.

Radzastanskie bezdroza

.

Nasz pojazd - TVS Star City

.

Krajobrazy i klimat pustynny, slonce prazy niemilosiernie, kurz unosi sie w powietrzu, wiatr wieje... w koncu z pojemnoscia 125cc predkosc mozna rozwinac nie kiepska :). Ponadto co zakret mijamy karawany wielbladow, czlapiace na targ (niektore z karawan ida pewnie od tygodnia albo lepiej). Mamy szczescie w nieszczesciu, bo wielki coroczny targ wielbladzi wlasnie sie powoli rozkreca w Puszkarze i zewszad nadciagaja stada garbaczy. Pech troche ze glowna impreza dopiero za dwa dni, kiedy nas tu juz nie bedzie, no ale juz teraz niezle sie tu dzieje.

Wielblady drepczace na targ

.

Hinduskiej logistyki ciag dalszy

.

Poczatkowo probowalismy odnalezc kompleks swiatyn Siwy... no ale jakos opornie nam to szlo (wyjechac bazarowymi ulicami Pushkaru we wlasciwa strone bylo praktycznie niemozliwe), wiec postanowlismy sie cieszyc po prostu sama jazda i klimatem. Pokrecilismy sie po okolicach Puszkaru i ruszylismy na Ajmer - miejscowosc oddalona o 11 km. Droga prowadzila przez gorskie serpentyny, z milymi dla oka widokami... przyjemnie. Co kilkaset metrow przerwa na foto. W Ajmerze troche po omacku, troche z biblia Lonely Planet zaliczylismy bar Mango Masala z naprawde wysmienitym Malai Kofta (pieczony ziemniak plywajacy w warzywnym gulaszu na otro - pycha) + Paratha.

Droga do Ajmaru

. .

Po posilku ruszylismy w miasto, a na motorku to naprawde niezla gratka, no bo wez sie tu przebij przez te tabuny ludzi. Najlepiej bylo, gdy probowalismy wyjechac na glowna droge i wjechalismy w jakas waska bazarowa uliczke (na ktorej stala swiatynia odwiedzana przez mase wiernych), klimat taki ze ciezko bylo by sie tam przepchnac na piechote, a my na motorku. To tak jakby wjechac do przejscia podziemnego pod warszawska rotunda w poniedzialek o 17, dodac tam oczywscie krowy, innych motocyklistow, a na dodatek ruch lewostronny... a! No i wszyscy zamiast uciekac nam z drogi przygladali sie ciekawsko :)... ale Gre dzielnie dawal rade, szusowal jak zawodowiec slalomem :)(praktyka ciezkim Transalpem w warszawskich korkach przydala sie doskonale) i trabil na wszystko co sie ruszalo lub nie. Generalnie w Polsce by nas chyba za cos takiego gonili z siekiera przez pol miasta, a tu ?? Na luzaku, wszyscy zadowoleni, nikt nikogo nie przepedza, nie pogania - no stress :).

Tutaj zrobilo sie luzniej, ale 200m za Karla bylo bazarowe epicentrum

.

Zrobilismy mala objazdowke po okolicy. Zahaczylismy o swiatynie (Nasiyan/red temple), samej swiatyni zwiedzac nie mozna, ale jest za to makieta hinduskiej wizji nieba. Makieta robi duze wrazenie, ale foty niestety wyszly kiepskie, bo cala makiete mozna ogladac jedynie zza szyby (w ktorej odbija sie swiatlo wpadajace przez okna). Zdjecia nie wychodza w ogole, a ci zdziercy jeszcze pobieraja oplaty za aparat. Potem zachaczylismy o park nad jeziorem. Tu piknikowalo chyba pol miasta, a my bylismy glowna atrakcja, jaka hindus mogl spotkac tego dnia w parku.

Glowna frajada dnia to sama jazda motorem. Adrelina podskoczyla :) to na pewno. Karla - zawodowy motocyklista - tez niezle sobie dawala rade, choc jest jeszcze troche strachu przed wrzuceniem 3 biegu, no ale przeciez mamy jeszcze prawie dwa miesiace,wiec beda z niej ludzie :).

Kawalek makiety nieba

.

Widok z parku na jezioro

.

Droga powrotna do Pushkaru

. .

Wracalismy usmiechnieci, cali pokryci gruba warstwa kurzu. Slonko zachodzilo, choc zdazylismy sie dzis ostro przypiec (Gre mial na sobie koszulke bezrekawnik, wiec zrobil sobie ramiona na czerwono). Kilka fot, postoj jeden, drugi i ruszylismy z kopyta na jarmark wielbladow. Przywitaly nas oczywscie dzieci choralnym "10 rupies". Zaczynamy je wychowywac, mowimy zeby poszly lepiej do szkoly zamiast zebrac, choc takie gadanie pewnie duzo nie daje :). Dzieci chcialy byc fotografowane, a bylo ich sporo. Na terenie targu rozkladalo sie nawet wesole miasteczko, choc patrzac na standardy bezpeczenstwa w Indiach nie wiemy czy odwazylibysmy sie skorzystac. Mimo ze do targu pozostaly dwa dni, tu sa juz setki wielbladow, i wszystko czego porzadna karawana moze potrzebowac. Lubisz sie pobujac wielbladem po pustyni? Wpadaj 3 listopada do Pushkaru! To taki zlot wielbladzistow :).

Powoli sie zbieraja

.

Dzieciaki

.

Stoisko, a w nim wszystko dla posiadacza wielblada

.

Z ciekawostek na dzis to dowiedzielismy sie o kolejnej funkcji suszenej krowiej kupy... otoz moi mili, uzywa sie tegoz wynalazku do palenia w piecach, w ktorych przyrzadza sie jakze ukochana przez nas ciapatte :). No i od razu wiekszego sensu nabralo wyrazenie "krowie placki" :).Odkrylismy tez nowy gatunek malp. I z tymi osobnikami to nie ma zartow. Wielkie, z czarnymi twarzami i dlugim ogonem... Oprocz tego ze mamy niezla pompe z tego jak sie zachowuja (np. grzebia sobie nawzajem w pupach lub siedza jak ludzie z raczkami na kolanach) to chyba sie blizej nie zaprzyjaznimy. Zreszta wedle zyczenia Karlowej mamy :). Coz wiecej... dobrze nam w Puszkarze, ale czas zbierac sie dalej. Jutro zawijamy bambetle i ruszamy dalej na zachod, na Jodhpur i Jaisalmer. Witaj przygodo :).

Panowie z dworca autobusowego

.
statystyka