Pierwsze promyki slonca sprawily, ze postanowilismy zakonczyc smieszne proby regeneracji organizmu, ktora zazwyczaj nastepuje podczas snu. Niedlugo po wschodzie slonca naszym oczom ukazaly sie przedmiescia Bombaju. To czwarte co do wielkosci miasto na swiecie, wiec przedmiescia ciagnely sie kilometrami. Bombaj przywital nas wysoka temperatura, lekkim smogiem, unoszacym sie nad miastem i poniedzialkowym zatorem ulicznym. Korki byly naprawde konkretne, ulice mialy po kilka pasow w kazda strone, ale to i tak nie ratowalo sytuacji. Slonce, zmeczenie, zbyt duza ilosc czasu spedzona w jednym ciasnym miejscu i nie konczacy sie korek, sprawil ze miny mielismy niewyrazne.
Ulice bombaju
Blokowiska i slumsy usiane palmami
Rusztowania - nie wiedziec czemu, nawet szklane biurowce sa budowane przy pomocy rusztowan z bambusa
Miasto wygladalo dosc specyficznie, zdecydowanie inaczej niz te juz przez nas odwiedzone. Duza ilosc blokow mieszkalnych, pomiedzy blokami palmy i osiedla slumsowe. Podobno 55% populacji Bombaju mieszka w slumsach, najwieksze z nich to Dharawi (najwieksze w calej Azji), w ktorym mieszka 1mln osob, a roczny obrot finansowy to ok. 640mln dol. :). Im blizej centrum miasta, tym wiecej szklanych, wysokich biurowcow. Co dziwne wiekszosc z nich byla pusta, tzn. nie uzywana, ale i tak wszedzie budowano nowe szklane konstrukcje (ciekawe po co?). Podroz na dworzec autobusowy trwala kilka godzin i nie nalezala do przyjemnych. Ostatecznie wjechalismy na wielki plac dworca autobusowego. O dziwo nie bylo tu tlumu ludzi i wszechobecnych rikszarzy, przypominalo to raczej duzy parking.
Slumsy
Dworzec autobusowy?
Jak juz ustalilismy gdzie jestesmy (a pomogla nam w tym szkotka, mowiaca obrzydliwie po angielsku), ruszylismy w kierunku dworca kolejowego, aby zakupic bilety. Nie wiem dlaczego powiedziano nam, ze Mumbai Central jest wlasciwym miejscem. Czesc trasy pokonalismy z buta, a czesc trzeba bylo przejechac kolejka miejska. I tu zaczynaja sie schody. Kolejka miejska, to dosc specyficzna forma transportu. W wagonach nie ma drzwi, a tlok jest taki ze pasazerowie wisza na zewnatrz. Do tego wszystkiego sa osobne wagony dla kobiet, a osobne dla mezczyzn, wiec musielismy sie rozdzielic. Bilety do zakupienia sa na kazdej stacji, ich cena zalezy od dlugosci trasy - nas wynioslo to jakies grosze. Karla w kobiecym wagonie miala tloczno, natomiast Gre bardzo tloczno :). Udalo Nam sie wskoczyc (a raczej doczepic sie) w ostatniej chwili. Karle mile panie ugoscily serdecznie, natomiast Gre jechal wiszac na zewnatrz pociagu i trzymajac sie jedynie za rurke. Plecaki byly juz calkowicie poza pociagiem, do momentu gdy jakis mily hindus zrobil troche miejsca. Dojechalismy na miejsce i okazalo sie ze Mumbai Central tylko brzmi jak nasz centralny. Tak naprawde to normalna stacja kolejki, na ktorej napewno zadnych dalekobieznych biletow kupic nie mozna. Zawiedzeni tym faktem wzielismy sie za studiowanie przewodnika i ustalilismy ze trzeba jechac do Central Railway Station, na slynny dworzec Victoria Terminus. Wiec znowu kolejka:). Gre az zbladl bo przed Nami perspektywa kilkunastu minut podrozy :). Teraz juz wiedzielismy co i jak, do odwaznych swiat nalezy, wiec jedziemy. Na poczatek skierowalismy sie na ostatnia stacje "naszej" linni metra (Churchgate). Tam postanowilismy poszukac jakiejs miejscowy na sniadanko, poranna toalete i ogolny relaks po 20h w autobusie. Tutaj widac drugie oblicze Bombaju, to bogate - drogie restauracje, luksusowe samochody, highlife. Mielismy problem z wyborem, az w koncu zatrzymalismy sie w restauracji o pieknej nazwie "Gaylord" - ekskluzywne miejsce na jednej z bogatszych ulic Mumbai'u (obok nas siedzieli hindusi w garniakach popalajacy cygara). Nie bedziemy pisac o cenach, ale jak na takie miejsce bylo bardzo tanio (patrzac z perspektywy europejczyka). Nastepnie ruszylismy z buta na stacje kolejowa. Wypoczeci i najedzeni, dopiero teraz zaczelismy zauwazac piekno i klimat Bombaju. A jest co podziwiac, klimatyczne ulice, palmy, specyficzne taksowki, kolory i masa ludzi. Jedni kochaja Bombai, a inni nie... faktycznie malo tu Indii w prawdziwym wydaniu (ale to chyba po prostu Indie cywilizowanym wydaniu:), ale mimo to jest cos w powietrzu co pozwala zauroczyc sie tym miastem.
Ulice bombaju
Doszlismy na dworzec (Victoria Terminus) i skierowalismy sie do okienka dla "foreign tourist" (okienko numer 52, drugie pietro). Kolejka bialasow, nie wygladala na dluga... ale postalismy w niej ponad godzine. Bylo to jedyne miejsce gdzie zagraniczny turysta mogl sie czegokolwiek dowiedziec i kupic bilety (wiec kazdy spedzal przy okienku sporo czasu). Oczekiwanie na nasza kolej "umilal" nam gruby Belg, czy chcielismy czy nie on i tak nam koniecznie musial powiedziec gdzie najlepiej jechac na Goa:). Po zakupie biletow (mamy Mumbai-Jalgaon, Aurengbad-Mumbai i Mumbai-Goa), postanowilismy poszukac hoteliku. Wsiedlismy do taryfy, jakich jezdzi tu mnostwo (do centrum motoriksze i rowerowe riksze nie maja wjazdu), a wszystkie to charakterystyczne czarno-zolte Fiaty (indyjska wersja fiata z 1950r, znana jako Premier Padmini). Mily taksowkarz zawiozl nas 2 km dalej i na koncu zarzadal 150rs, pokazujac nawet jakis taryfikator i chcac pieniadze rowniez za bagaz... My bylismy przygotowani na taki obrot sprawy i zasiegnelismy wczesniej informacji, iz koszt takiej wycieczki to okolo 30 rs. Nie dalismy sie i zwyciezko wyszlismy z tej bitwy :).
Bombajska taryfa
Poszukiwania hotelu zabraly nam troche czasu. Hotele w Bombaju sa drogie, przynajmniej o 1/3 drozsze niz to do czego przyzwyczaily nas hinduskie warunki, a do tego warunki sa gorsze niz gdzie indziej. Udalo nam sie znalezc ciasna dwojke z lazienka na korytarzu, za 520rs w Sea Shore hotel na Colabie. Zafundowalismy sobie prysznic i ruszylismy na Mumbai. Brzeg zatoki Mumbai Harbor byl jakies 100m od naszego hotelu, wiec zaliczylismy maly spacer, kierujac sie w strone India Gate. Pod India Gate tlum ludzi i masa sprzedawcow (pocztowek, duzych balonow, badziewiastej bizuterii... i haszyszu).
Zatoka mumbajska
Nad zatoka
India gate
Opuscilismy to miejsce i poszlismy w kierunku Back Bay. Po drodze zatrzymalismy sie z ciekawosci na sok z trzciny cukrowej, wyciskany prawie na kazdym rogu (mala szklanka 4rs, duza 6rs, jumbo 7rs, a szczerze mowiac mala byla juz spoko). Sok z trzciny cukrowej zaskakujaco smaczny, lekko slodki i orzezwiajacy.
Wyciskarka do trzciny cukrowej
W miedzyczasie zdazylo sie zrobic ciemno. Wsunelismy thali w jednej z tanich knajp i zasiedlismy na murku promenady z widokiem na Malabar Hill. Na promenadzie wokol zatoki, pelno hindusow, jedni uprawiaja jogging, inni spaceruja, parki obsciskuja sie, obserwujac widok swiecacych drapaczow chmur po drugiej stronie zatoki. My tez chcielismy byc romantyczni, wiec usiedlismy miedzy parkami i... umylismy zeby (zwracajac przy tym na siebie nie mala uwage). Potem spacer po promenadzie, lekki wiaterek dal nam w koncu odetchnac.
Widok na Malabar Hill
Promenada przy back bay
Na kwatere dotarlismy zmeczeni i zgrzani, w koncu klimat tu tropikalny, a my przeszlismy kilka kilometrow z buta. Nasz hotel daaaleki byl od luksusow w Bombaju:). Pokoje wydzielone byly tekturowymi scianami, w srodku tylko miejsce na lozko, szafke i tv, ktory zreszta odlaczyli nam o godzinie 22. Do tego bylo na max goraco i duszno, a wiatrak za duzo nie pomagal. Kolejna ciezka noc przed Nami.