baner
Dzienniki / Indie 2008 / Dzien 29

13.11.2008 - Aurengabad - Ellora - Aurengabad

Mimo ze nasz organizm potrzebowal snu, zerwalismy sie przed 9. U nas w hostelu check out byl o 9 (skandal!). Szybka zbiorka, sniadanie w hostelowej kuchni. Chcielismy wrzucic kolejne dwa dni na stronke, ale cos nam sie krzaczylo z netem. Dzis kolejny etap jaskiniowego szalenstwa, a dokladnie kompleks swiatyn wykutych w skale w miejscowosci Ellora. Zostawilismy bagaze w przechowalni naszego hostelu i skierowalismy sie na dworzec autobusowy. Tu w okienku poinformowano nas ze "platform 8" jest wlasciwym miejscem i ze mamy jeszczej jakies 20 min do odjazdu. Usiedlismy sobie grzecznie na lawce. Po chwili Karla wyskoczyla do lazienki, no i wlasnie wtedy podjechal autobus do Ellory. Zanim Karla sie pojawila i moglismy wsiadac, autopek byl juz prawie pelny, a o miejscach siedzacych moglismy co najwyzej pomarzyc. Podroz trwala niecala godzine, podczas ktorej bujalo, trzeslo i rzucalo nami na wszystkie strony - ale to juz mamy opatentowane. Wysiedlismy w Elorze, strzelilismy sobie po chai'u i zakupilismy wejsciowki (250rs). W drodze do jaskin napotkalismy liczna grupe malp, czyhajaca na wszystkie owoce jakie pojawily sie w zasiegu ich wzroku. Myslelismy ze wejda nam do plecaka, gdy weszlismy w posiadanie 6 bananow. Trzeba dodac, ze malpy nie sa takie male, a do tego bardzo dynamiczne i sprawiaja wrazenie silnych. Mielismy sie czego obawiac majac kisc bananow w plecaku :). Brama wejsciowa do grot skalnych ustawiona jest na wprost najwazniejszej swiatyni, mianowicie nr. 16. Swiatynia robi ogromne wrazenie, o ile swiatynie w Ajancie, sa to drazane jaskinie, o tyle ta w Ellorze to stojaca swiatynia. Aby ja stworzyc usunieto 200.000 ton skaly, a cala budowla to jednolity element.

Kailasa Temple

. . . . . . .

Swiatynia zostala stworzona w 760 roku i wedlug naszego przewodnika, jest dwa razy wieksza i poltora raza wyzsza niz Pantheon w Atenach. Co tu duzo gadac... kozacka robota, nic tylko pogratulowac zapalu i pomyslu. Jezeli wybierasz sie do Indii, wpadnij koniecznie do Ellory - warto! Oprocz glownej swiatyni, jest ich tu jeszcze 31, takze jest co ogladac. Fascynujace jest samo miejsce, duzo jest tu urwisk skalnych, wodospadow, oczka wodne i naprawde ladne widoki.

Kompleks swiatyn

. . . .

Plaskorzezby

. . . . .

Zwiedzajac swiatynie, znow poczulismy sie popularni, duzo osob robilo sobie z nami zdjecia (jedno mamy nawet na pamiatke :). Smieszne jest to, ze niektorzy ludzie pytajac sie skad jestesmy, nie potrafia nawet powtorzyc "Poland". Najlepsi sa ci, ktorzy po naszej odpowiedzi, mowia tak jakby doskonale wiedzieli o jakim kraju mowimy "aaaaaa, Folend" lub "aaaaa, Forence" - boki zrywac. Trafil sie tez sprzedawca pamiatek (jakich tu pelno) i usilnie probowal nam cos sprzedac. My natomiast probowalismy zrozumiec jak to mozliwe, ze sprzedaje za 5 dolarow, monety sprzed 800 lat :). On uwazal ze sa oryginalne, tylko jemu nie chce sie starac o wieksza stawke, bo tu ma taki small business. Zwiedzanie calego kompleksu zajelo nam 5 godzin. Wychodzac znow zachwycalismy sie tutejszymi malpiszonami, biegaly po samochodach (a lekkie nie sa), sikaly na nie, a jedna ukradla jakiejs pani pomarancze ze stoiska (bylo wesolo).

Monkeys

. .

Nastepnie w Milan Hotel uraczylismy sie Special thali za 60 rs. (Gre po raz pierwszy w zyciu zjadl ostra papryczke i przezyl). Po obiadku zlapalismy busa (ostatni odjezdza okolo godziny 19) i bujajac w polsnie glowami, jechalismy do Aurengbadu. Potem na kwaterke i prysznic. Chcielismy sie jeszcze rozgoscic w hotelu ale przed 20 podziekowano nam za wspolprace i wlasciciel oznajmil ze juz zamyka ten przybytek. Poniewaz do odjazdu pociagu do Mumbai'u mielismy jeszcze 3 godziny, postanowilismy znalezc jakies przyjemne miejsce i popisac dziennik. Poszlismy z buta na stacje kolejowa - ostatnio malo korzystamy z riksz (tylko na dluzszych dystansach), a coraz wiecej maszerujemy. Zaraz kolo dworca, byla ladnie wygladajaca restauracja Lalaji's. W srodku przyjemnie, obsluga bardzo mila, ale jedzenie nie bylo zbyt smaczne (wszystko plywalo w tluszczu) - ogolnie nie polecamy. Nasz pociag spoznil sie godzine i ku naszemu zdziwieniu nasze miejsca byly wolne, takze przed nami 7 godzin podrozy na lezaco. Wspomniec nalezy o fakcie, iz Hindusi zachowuja sie dosc dziko we wszelkiego rodzaju kolejkach. Po pierwsze nie wszyscy znaja pojecie "kolejka", niektorzy wsiadajacy do pociagu nie zwazaja na to ze ktos inny chcialby wysiasc i ze sa to na przyklad osoby starsze/nie do konca sprawne. Ogolnie wrazenia z akcji pod tytulem "zaladunek do pociagu" nie byly dobre, wszyscy krzycza, pchaja sie i wsiadaja z niewlasciwych stron wagonu, pchajac sie pozniej z tobolami na drugi koniec. Czasem mamy ochote uczyc co poniektorych kultury - jednak bariera jezykowa znacznie to utrudnia.

statystyka