Pobudka ok 6 rano. Za oknem krajobraz z gola inny niz w Delhi, wielkie piaszczysto-trawiasto-krzaczaste przestrzenie, gdzieniegdzie palamy i inne egzotyczne rosliny, no i wsie. Pamietacie zdjecia i opowiesci z New Delhi, to teraz wyobrazcie sobie wsie. Ludzie zyja w "domkach" bez okien i drzwi- lepiankach z blota, oczywiscie syf na maksa, krowy, kozy. O tak wczesnej porze, rodziny przed domami szamaly sniadanko siedzac w kucki, w kolku na ziemi. Polska wies jest naprawde bardzo cywilizowana. Gre ma wrazenie ze pojedziemy jeszcze dalej w glab Indii i zastaniemy lepianki z gowna, a w nich buszmenow w majtach z trawy. Czujemy sie jak prawdziwi podroznicy, egzotyke czuc w powietrzu. O 7:30 docieramy do Varanasi. Na mapie Indii wygladalo to jak niedaleko od Delhi, w rzeczywistosci to 758km i 13h w pociagu. Dworzec w Varanasi jest ... po prostu typowo wiejski (a raczej prowincjonalny), wzbudzamy tu niemale zainteresowanie, niektorzy nas zagaduja ze maja motoriksze, a inni po prostu stoja z boku i sie patrza. Naprawde jestesmy tutaj spora atrakcja. W Information for Foreigners rezerwujemy sobie bilety kolejowe na nastepny dzien (23:30) do Satny skad ruszymy do Khajuraho (tam jest swiatynia z rzezbami z kamasutry). Po zakupie biletow, wsiadamy do motorikszy i jedziemy w strone Gangesu, gdzie sa tanie hotele.
Ulica Varanasi - foty z motorikszy
Nasz kierowca jest bardzo pomocny. Ulice Varanasi sa naprawde waskie (samochod by sie nie zmiescil) i zawile, sami zgubilibysmy sie w kilka minut. Do tego uliczki te sa obskurne i naprawde bije z nich maksymalna bieda. Rikszarz pomaga nam znalezc miejscowke do spania, a jestesmy wybredni :). Mowi ze nie bedzie prowizji za jego usluge w cenie pokoju, on z hoteli za dowiezionych klientow dostaje nowe ubrania (to i tak duzo dla niego). Znajdujemy bardzo mily hotelik. Jakies 100m od Gangesu. To przeciwienstwo Delhi, cisza, spokoj, zielono, swiergola jakies ptaszki, wszyscy wyluzowani na maksa, mozna tanio i dobrze zjesc, jest rooftop restaurant, zyc nie umierac. Mimo ze warunki bardzo odbiegaja od europejskich jest to naprawde cudowne miejsce, mozna tu porzadnie wypoczac. Przy sniadanku zgadujemy sie z wlascicielem, milo sie gada, Gre juz prawie rozkreca polsko-hinduskie interesy (mamy juz swojego czlowieka w Indiach:). Pozniej wbijamy sie do pokoju, bierzemy upragniony prysznic. Zakupiony w sobote net caly czas nie dziala (przynajmniej udalo sie go zainstalowac). W zwiazku z tym Gre rusza do Reliance Service Center, a Karla idzie spac, zmeczona calonocna podroza.
GRE: Wychodzac z kwatery, zagadalem z wlascicielami jak dojechac pod adres tego serwisu. Na moje szczescie poznany przy sniadaniu hindus jedzie razem ze mna (gdyby nie on to albo nie zalatwilbym nic, albo zaplacil bym 5x wiecej i zajelo by mi to pol dnia. Ulice Varanasi sa bardziej zakorkowane niz w Delhi (tu jest bardzo wasko), w jedna i w druga strone jedziemy w kilku korkach, ale na szczescie nasz kierowca to zwykly cham i radzi sobie calkiem niezle. Po drodze ucinam sobie pogawedke z hinduskim kolega, to naprawde bardzo mily i wesoly czlowiek. W serwisie jakis gosciu 20 min pogrzebal w kompie i powiedzial ze poniewaz kupilismy w sobote po poludniu, a u nich w weekendy nic nie dziala, to musimy jeszcze poczekac do dzis wieczor do 18. Jezeli nie zadziala to trzeba isc reklamowac do Relianca. Oby zadzialalo. Powrot na kwatere. Tutaj Karla dalej nie przytomna. Ja biere sie za pisanie dziennika i zrzucanie zdjec na kompa, obserwujac chodzace gesiego (a moze mrowczego) po podlodze mrowki.
Wieczorem udalismy sie nad Ganges. Varanasi jest mega ciężkie w ogarnieciu, masa jednakowych uliczek. Wszędzie krowy, kozy, psy i ich kupy.Szybko dostalismy sie na ghaty, czyli slynne schody wzdluz brzegu Gangesu. Od razu otoczyla nas cala banda ludzi. Nadal ciezko sie do tego przyzwyczaic. Jakakolwiek trase naszych poczynan mozemy ustalic tylko w zaciszu pokoju, na ulicy ludzie nie daja nam chwili spokoju i naprawde ciezko sie skupic nad czymkolwiek. Ogolnie rzecz biorac, widok Varanasi nad brzegiem Gangesu jest naprawde fajny, magiczny. Miasteczko ma swoj specyficzny klimat i mozemy to miejsce szczerze polecic.
Karla: Poznalam fajnego kumpla, lat 10 :)sprzedawal swieczki puszczane na wodzie. Oczywiscie powinnam zakupic ich co najmniej 20 - za mame, tate, siostre, babcie, przyjaciol itd. :) ale wybaczcie, puscilam jedna, ale za to duza. To na dobra karme, wiec niech sie wam wiedzie :) strasznie fajny dzieciak, mily, kumaty i rozgadany. Obiecalismy mu jutro przyniesc troche polskich pieniedzy na pamiatke i dlugopisy do szkoly. Namawiam Gre zeby oddac mu plecak, bo strasznie mu sie podobal ,z tym ze niestety to nasz jedyny wygodny podreczny bagaz. Zabralismy go w zamian na paczke ciastek, frajda na maksa. Obiecal ze podzieli sie z rodzenstwem i jak bedzie je maczal w mleku to bedzie myslal o mnie...pogadalismy, poopowidal zebym uwazala na siebie i pilnowala sie meza :) ze wygladam jak gwiazda filmowa i ze mu sie podobam ..he he. Dzieci rozkladaja mnie na lopatki...
Kumpel Karli nad Gangesem
Ganges - Rzeka uwazana przez miejscowych za swieta, nazywana Great Mother w rzeczywistosci jest co tu duzo mowic...brudna. Skazenie bakteriami coli nie moze przekroczyc 500 na 100 ml wody, aby woda byla dopuszczona do uzytku. W przypadku Gangesu mowimy o 1,5 mln szalejących bakteri na 100 ml wiec komentarz chyba zbedny. Do tego masa smieci, kupy i szczatki spalonych zmarlych. Mimo to tysiace ludzi codziennie kapie sie w niej, pije, pierze, plucze talerze i myje zeby (!!!)...nad brzegiem mozna zafundowac sobie masaz czy pocwiczyc joge. Dzis bylismy tez swiadkiem slynnych kremacji w Gangesie i palenia cial.
Idac wzdluz Gangesu, co chwile slychac "sir/madame do you want boat?", nie wspominajac juz o tradycyjnym skad jestes, kiedy przyjechales, jak masz na imie, gdzie pozniej jedziesz, i czy cos kupisz lub pojdziesz do sklepu kogos z rodziny rozmowcy. Ta ciekawosc jest mila, ale nie 50 razy dziennie. Fajnie gdy ktos cie zagaduje, opowiada, przedstawia sie, podaje reke, usmiecha, ale czar pryska gdy na koncu pyta sie o zakup pocztowki lub pojscie z nim do sklepu (a to tylko 5 min :)) Prowadzeni przez cala chmare towarzyszy dotarlismy na glowne ghaty gdzie za godzine miala odbyc sie ceremonia- modlitwa.
Foty znad Gangesu w Varanasi
Ziomy (chwile pozniej chcieli hajsik :))
haszisz?
Na ceremonie przybylismy godzine wczesniej, wiec zajelismy sobie dobre miejscowki na tarasie. Wejscie free, ale trzeba kupic cos (napoj, chipsy itd), oczywiscie ceny odpowiednie (woda 1l 40rs). Ucielismy pogawedke z pilnujacym hindusem, ktory byl zachwycony Karla (nie on jeden). Zaszlo slonce, zebral sie tlum turystow i miejscowych i rozpoczela sie ceremonia
Ceremonia nad Gangesem
Ceremonia dotyczyla boga Shiva (jak sie pozniej dowiedzielismy to on rzadzi w Varanasi). Szesciu mlodziencow, ubranych w odswietne pomaranczowe stroje, stalo na specjalnych pomostach. Skierowani byli w kierunku rzeki i wykonywali rytualne ruchy, machajac przy tym specjalnymi przedmiotami, od wachlarzy z pawich pior po wielkie swieczniki. Do tego spiewali, klaskali, trabili i gwizdali. Wszystko robilo fajne wrazenie i bylo calkiem uspokajajace.
Po ceremonii ruszylismy wzdloz rzeki do naszego guest house'u. Na kwaterze jedzonko, piwko. Gre zmeczony podroza ulozyl sie do snu, a Karla popisala troche dziennika i uzyskala dostep do internetu. Dysponujemy teraz calymi 244kb/s, wow.