Rano trzeba bylo zorganizowac ciepla wode do kapieli, ktora to w naszym hotelu przynosi sie wiadrami z kranu na korytarzu. Jak mielismy ciepla, zabraklo zimnej w kranie :).
Rano ambitnie check out z hotelu o 9. Plan zakladal ze ruszymy na Doddabetta, czyli najwyzszy punkt widokowy w okolicy - okolo 10 km od miasta, dojezdza sie tam autobusem do Kotagiri. Jeszcze jak wybiegalismy z hotelu, bylismy pewni ze jedziemy, zasiadajac do sniadania juz troche mniej, a jak skonczylismy jesc to zrezygnowalismy calkiem. Za oknem deszcz, szaro i mgliscie. Ledwo co widac bylo pobliskie wzgorza, wiec wyprawa na punkt widokowy nie miala najwiekszego sensu. Wrocilismy do pokokju na partyjke krykieta w Tv...tylko ze my nadal nie kumamy za bardzo zasad :).
ulice Ooty
Nastala 12 i trzeba bylo ruszyc sie z hotelu, a na dworze nadal pozna polska jesien i ulewa. Zachaczamy wiec o pobliska jadlodalnie, zbudowana z blachy, z plastikowymi krzeslami, ziemia zamiast podlogi. Juz nie raz mielismy sie okazje przekonac, ze w takich miejscach zawsze mozna dobrze zjesc. Knajpa miesci sie tuz przed boat house, po prawej stronie (idac od miasta) i polecic mozemy Aloo masala, czyli przyprawione ziemniaki. Ze wzgledu na licznie przybywajace tam hinduskie wycieczki nie moglismy narzekac na brak towarzystwa. A jak jeden odwazny wszedl na temat zdjec, to sie dopiero zaczelo..i konca nie bylo. Juz nie mielismy sily i trzeba bylo sie ewakuowac. Ewakuowalismy sie na stacje kolejowa, skad o 15 godzinie mielismy wyruszyc miniaturowym pociagiem do Mettupalayam.
w oczekiwaniu na pociag
doczekalismy sie :)
Z informacji praktycznych wiemy tyle ze bilet na druga klase (pierwsza full - warto rezerwowac jak najwczesniej) to koszt lekko ponad 20 rs i ze lepiej zasiasc po prawo (jadac w dol i odpowiednio odwrotnie jadac w gore), bo ladniejsze widoki. Zasiadamy wiec po prawo, para bucha i ruszamy. Przed nami 3 i pol godziny podziwiania widokow. Przez pierwsza godzine nie widzimy praktycznie nic:), mgla jest tak gesta i mleczna ze ledwo co widac ostatni wagonik kolejki, a ta liczyla ich az trzy.
sunie maszyna po szynach
pierwsze widoki z okna zapieraly dech w piersiach
potem bylo troche lepiej
chai'u?
Wyraznie "widac" ze jestesmy na wysokosci 2240 n.p.m. Po godzinie, wraz ze zmiana wysokosci, zaczynaja przeswitywac gory, plantacje herbaty, wioski, wodospady. Mgla czasem wszystko przyslaniala, czasem wrecz dodawala uroku. Kolejka bucha para i pogwizduje jeszcze przez ponad dwie godziny zaczym docieramy do mety.
para buch, kola w ruch
widoki z okna kolejki
plantacje herbaty
podczas postoju
W Mettapulayam nie zagoscilismy dlugo, bo gonilo nas do Chenai, skad mamy sie udac do Mamallapuram. Z Mettupulayam wydostajemy sie autobusem ok 20. Polaczen z Chenai jest sporo, takze nie ma problemu z miejscami. Zasiedlismy w autobusie T.N.S.T.C, godne polecenia sa tez S.E.T.C. Cena za bilet to 265 rs od lebka. Jedzie sie 12 godzin...A! i co warto zapamietac, w Metapulayam na dworcu autobusowym, po lewej stronie na rogu, tuz przy wjezdzie na dworzec jest knajpa w ktorej zapodaja nejlepsze Masala Dosa w miescie, albo i calym stanie, albo i w calych Indiach!
Zagospodarowalismy sie w autobusie, rozlozylismy bambetle i tylko nieszczesne dvd nie dalo nam spac do 3 nocy :(, naglosnienie w tych autobusach to maja konkretne.