W Chenai budzimy sie punkt 8 na dworcu autobusowym. Zaczym przyszlo do czego i odnalezlismy odpowiedni autobus wybila 9. Z kategorii ciekawostek warto powiedziec, ze autobus do Mamallapuram lepiej wziasc z przystanku nr 5 (na platform 5) opisanego jako Puducherry, niz z 6 czy 7 skad teoretycznie startuja te do Mama. Autobus jest szybszy i jedzie wzdluz zatoki, co zapewnia mile dla oka widoki. Koszt to jakies 22 rs, trasa czasowo zajmuje kolo 2 godzin.
smieciarka
kolo dworca autobusowego
logistyka
korek
Na miejscu jestesmy kolo 11 i zeby zebrac mysli idziemy na chai, idzie z nami rikszasz z wizytowka i jeden starszy pan rowniez z wizytowka. Nie ma to tamto, dopijamy chai , ubijamy interes i idziemy ogladac kwatery. Po pol godzinie zamieszkalismy w komorce. Ale za to jak ladnie pomalowanej :). Kompleks wczasowych komorek nazywa sie Neelakandan Dhevaki (Five Radhas Village, no. 107). Nie jest zle, jest wiatrak, tv i troche namolni wlasciciele, cena 150 rs - komorka dla dwojga :).
ostatnie drzwi sa nasze :)
Poludniowa pora ruszylismy na swiatynie Krischna Mandapam, Ganesh Ratha, Arjuna's Penance i Krishna's (wielki glaz) Butter Ball...jezeli komukolwiek cokolwiek to mowi :). Wszystkie te swiatynie i pare innych skupione sa wokol latarni morskiej. No i ladnie tam, przyjmnie pospacerowac, mozna sie powspinac tu i owdzie, posiedziec w cieniu wilkich glazow. Bite 2 godziny zajete.
kompleks swiatyn
krishna's butter ball
Popoludniowa pora zaliczylismy obiad w Siesta resteurant. Smacznie, choc szkoda ze wlasciciel probowal przyciac na nas pare groszy, a zastosowal trik nam nieznany jeszcze, bo nie chcial podac menu, tylko wymienial potrawy z glowy i wymyslal ceny. Bylismy bliscy wyjscia, wiec chyba zrozumial ze albo menu albo nici z tego interesu. Jezeli pominac pana ktory probowal nas przyciac jak tylko mogl (pod koniec doliczyl sobie jeszcze 15 rs. za niewiadomo co), miejsce przyjemne, a jedzenie bardzo smaczne. Po obiedzie przyszla pora na plaze. Jak to powiedzial wlasciciel naszego guest house "no deep, no sharks, no toilet". Brzmialo kuszaco :). Plaza w rzeczywistosci zasmiecona bardzo, z rzedem zaniedbanych barow i resteuracyjek. Wogole Mamallapuram wyglada smutno i biednie. Mimo ze minelo juz 4 lata, odczuwalne sa skutki tsunami z 2004 roku.
plaza Mamallapuram
Zwiedzalismy Mamallaparum robiac co jakis czas przerwy na chai. Miasteczko jest bardzo male, idealne do zwiedzenia spacerem lub rowerem. W calym miescie sa pracownie rzezbiarskie, gdzie mozna zakupic rozmaite figurki z kamienia (od malego slonia po 2 metrowego budde), duzo jest sklepow z bizuteria i butami prosto od szewca.
Pokrecilismy sie po miescie, a to piwko, a to kolacja, a to herbata i wrocilismy do naszej komorki. Wieczor spedzilismy na ogladaniu filmow o Indiach w towarzystwie dwoch rozkosznych szczeniakow oraz zaby-ropuchy stacjonujacej w naszym domostwie.