Nasz wilgotny pokoj okazal sie bardzo wilgotny, ale za to dzis wlasciciele jakby ochloneli po wczorajszym i wydawali sie nawet calkiem mili :). Pondicherry to indyjskie miasto w klimacie francuskim, znaczy sie z bulwarami, promenada, bagietkami i architektura. Przez klimat francuski przesiaka indyjski takze jest troche syfu na ulicach, stoiska z czajem, namolni rikszarze i caly ten cyrk. Miejsce gdzie mozna zjesc i sie najesc to na pewno Daily Bread tuz obok naszego hostelu. Knajpa zrobiona pod europejczykow, ale to tez czasem mily akcent.
Udajemy sie na spacer po "francuskiej dzielnicy". W swiatyni Sri Manakula Vinayagar natrafiamy na slonia. Za banana lub jedna rupcie muska troba po glowie w formie blogoslawienstwa. My troche ze strachem, bo slon to wielkie zwierze, miziamy go po trabie i za uchem i uciekamy. Natrafiamy na Aschram sri Aurobindo, bez butow i z zakazem uzywania aparatu wchodzimy do srodka. Na malym placu znajduje sie drzewo, przy ktorym odbywaja sie medytacje. Choc ciezko medytowac bylo, jak na czubku drzewa siedzial facet i dziobal cos siekiera.
swiatynia Sri Manakula Vinayagar
Lakshmi blogoslawi wiernych
Pondicherry zwiedzamy spacerem, krecimy sie po promenadzie nad zatoka czyli beach road i zaglebiamy w male uliczki. Brak wierzy Eiffla to nie jedyna roznica rozniaca to miejsce od Francji :). Za to jest katedra Notre Dame de Agnes - choc oczywiscie tez z ta paryska ma niewiele wspolnego.
promenada Pondicherry
mahatma gandhi
Bharati Park
w oczekiwaniu na kurs
katedra Notre Dame de Agnes
Podsumowujac Pondicherry to miasto, faktycznie ciut nie indyjskie. Duzo tu europejczykow i duzo dla europejczykow, ale generalnie nie ma co robic. Nasze nadzieje rozbudzil Botanical Garden, ale szybko ostudzil sie nasz zapal, bo Garden okazal sie starym, zaniedbanym i opuszczonym parkiem.
Poniewaz w zasadzie z miastem udalo nam sie zapoznac w pierwszej polowie dnia, na popoludnie zaplanowalismy wizyte u fryzjera. Jako ten odwazny zostal wybrany Gre :). Po 10 minutach udalo nam sie znalezc zaklad fryzjerski.Oczywsicie dlugo by opowiadac o warunkach i klimacie. W skrocie mowiac indysjko bylo :). Mily pan fryzjer za 35 rs, wystrzygl Gre w pelni profesjonalnie, na typowego hindusa, czyli troche z grzyweczka, a troche na jajko.
botanical garden
drzewko
Gre u frycka
Z nowa fryzura ruszylismy na poszukiwania obiadu, cel to oczywiscie jakas mily "hotel" czyli knajpa z indyjskim klimatem i dobra indyjska szama. Poszukiwania troche sie przedluzyly bo nas nie wpuscili do dwoch miejsc, nie wiemy dlaczego odsylali nas dalej. W koncu ktos zechcial nas ugoscic i zaserwowal ryz z warzywami i niesmaczna zupe warzywna. Nie bylo co wybrzydzac, wiec zjedlismy co mielismy zjesc i tyle nas tam widzieli. Wieczor na spokojnie, glownie odpoczynek na kwaterze z wyskokami na herbate. W Pondicherry nie mielismy juz czego szukac, wiec zapadla decyzja ze spadamy. Na dworzec autobusowy ruszylismy z buta, okolo 25 min drogi. Plan zakladal podroz do Bengalore, skad chcielismy sie dostac do Hampi. Ostatni autobus S.E.T.C., ktorym mielismy sie przetransportowac odjezdzal z dworca o godzinie 22, mimo iz bylismy grubo ponad godzine wczesniej oznajmiono nam, ze nie ma juz miejsc. Czyli maly zgrzyt i zaczely sie kombinacje. U prywatnego przewoznika, ktory startowal z tego otoz dworca autobus byl, ale o ponad polowe drozszy. Zawsze to jakas alternatywa, ale my nie dalismy za wygrana i jeszcze podpytalismy w SETC, co w trawie piszczy. Pan z okazalym sygnetem na palcu mimo srogiej miny okazal sie bardzo pomocny i wpolnie z kolega po fachu zadzwonili gdzie trzeba, wydrukowali liste pasazerow i przyznali nam uroczyscie dwie miejscowy. Wniosek z tego taki, ze jak czlowiek uparty to wszystko zalatwi. Hurra. Bilety wyniosly nas okolo 500 rs za dwie osoby. Poniewaz podroz miala trwac 8 godzin, zachaczylismy jeszcze w dworcowym barze o glowna pozycje w indysjkim menu czyli masala dosa (czyli to co hindusy jedza tu na sniadanie, obiad i kolacje). Podroz SETC to sama przyjemnosc, tym razem mielismy szczescie bo autobus byl jakis wybrakowany i bez dvd, tylko cala noc swiecilo nam swiatlo prosto w oczy. Kilka przystankow a to na herbate a to na posilek i zgodnie z czasem dotarlismy na miejsce.
transport publiczny w Pondicherry
ulice Pondicherry