baner
Dzienniki / Indie 2008 / Dzien 65

19.12.2008 - Pushkar - Ajmer

niezly zwierzyniec

.

ulice Pushkaru

. .

ziomus

.

Dalismy sobie wolne. Bez pospiechu, pobudka o 11, sniadanie i w miasto. Dzis wielkie zakupowanie... mialo byc. Troche sie przeliczylismy z tym co oferuje Puszkar, a w zasadzie z tym co zapamietalismy z ostatniej wizyty tutaj.

Zamachy w Bombaju daja o sobie znac, po pierwsze brak turystow, a co za tym idzie biznes troche podupada i wachlarz oferowanych rzeczy jest zdecydowanie ograniczony.

Caly dzien minal nam na chodzeniu od sklepu do sklepu i wybrzydzaniu, co jakis czas robilismy sobie jedynie przerwy na posilek (dobre tu maja falafle).

zakupy

. . .

Dokonalismy tu pierwszych transakcji, wypelniajac nasza bazarowa torbe i podnoszac umiejetnosci targowania sie. Pod wieczor w Pushkarze wysiadl prad, a jakby tego bylo malo zerwala sie niezla wichura. Wiekszosc sprzedawcow wymiekla i pozamykala swoje kramiki, ograniczajac nam pole manewru. Do 22 zapelnialismy nasza torbe sukieneczkami i alibabkami, az w koncu wyczerpani wrocilismy na kwatere. Zawinelismy stad plecaki i ok 23 z usmiechem na ustach podazylismy na dworzec autobusowy.

transport bydla

.

slodycze z ktorych slynie Pushkar

.

Ostatni autobus Pushkar - Ajmer odjezdza o 22, a potem trzeba ustawic sie na glownej drodze i lapac autobusy przejezdzajace przez Pushkar (o czym informowalo nas chyba z 5 niezaleznych osob), tak zrobilismy i my. Nie musielimy czekac dlugo, bo juz po 20 minutach zaladowalismy sie z tobolami do jakiegos autobusu. Krotka droge do Ajmeru Karla spedzila na rozmowie z jakims panem chuchajacym jej namietnie przetrawionym alkocholem. Droga z dworca autobusowego na kolejowy nie jest dluga (ok 3 km), ale toboly zmusily nas do skorzystania z rikszy, ktora sprawnie dowiozla nas na train station. Na dworcu, jak to na dworcu, w hallu glownym na podlodze spi okolo 50 osob, wszedzie smierdzi moczem i jest raczej brudno. Szybko zlokalizowalismy poczekalnie dla wyzszych klas i zasiedlismy w niej podlaczajac kompa do pradu. W poczekalniach jest zazwyczaj mniejsza bejownia, jako ze przed wejsciem trzeba pokazac bilet na niebawem przybywajacy pociag, na klase wyzsza niz generalli (bialym nikt biletow nie sprawdza). W tzw waiting roomie spedzilismy ponad 2 h, grzebiac w necie i rozwiazujac sudoku. Troche przed druga, na stacje wtoczyl sie nasz pociag, a my zajelismy nasze twarde miejsca lezace.

statystyka