baner
Dzienniki / Tajlandia 2010 / Dzien 16

02.03.2010 - Ao Nang

Prawie cala podroz przespalem, tak wiec pod tym wzgledem byla to jedna z przyjemniejszych podrozy. Jazda trwala ponad 11 godzin i minela mi calkiem szybko. Na uwage zasluzyl fakt kontroli policyjnej. Otoz nie pisalem o tym wczesniej, ale na wszyskich wiekszych drogach co jakis czas jest zwezenie, sluzace policyjnym kontrolom. Policjanci zagladaja do kazdego samochodu i co poniektore zatrzymuja do wnikliwszej kontroli. Tej nocy zostal zatrzymany rowniez nasz autobus, a jeden z policjantow zapakowal sie do srodka. Chodzil, przygladal sie, niektorym kazal pokazywac dokumenty, innym zagladal do toreb, a do mnie sie zyczliwie usmiechnal. Gdybym byl terrorysta lub przemytnikiem napewno obawial bym sie takich kontroli, wiec ich cel zostal chyba spelniony.

Long live the King

.

Gdy tylko zrobilo sie jasno, za oknami mozna bylo obserwowac przepiekny krajobraz, czyli zielono, wilgotno i tropikalnie. Moja uwage przykul natomiast inny szczegol, przy drodze wystawal z trawy dach i okna samochodu. Byla to zapewne pozostalosc sprzed 6 lat kiedy to przeszlo tedy tsunami. Najgorsze bylo to ze ten samochod byl spory kawalek przed Krabi, a morza nie bylo nawet widac na horyzoncie. Jezeli tsunami ma taki zasieg to ja dziekuje bardzo.

Punkt 7:30 nasz autobus zajechal na Krabi bus station i nim sie zorientowalem, ktos "zyczliwy" przeniosl moj plecak do tourist information. Tu mozna usiasc, wypic herbe i pogadac o okolicy z milym panem. Pan probowal mi opowiadac o jakis miejscowkach noclegowych w Ao Nang (bo to tu postanowilem jechac), ale zasugerowalem ze znajde cos na miejscu. Z tego co mnie poinformowano to taniej niz 500 thb to sie nie da zaplacic za nocleg w tej okolicy, a podroz songtheaw'em na miejsce wyniesie 100thb. Tak wiec zdolowali mnie na samym poczatku. Okazalo sie ze songtheaw'em pojade za 60 thb, choc i tak transport powinien kosztowac 40 thb. Zanim wyjechalismy z Krabi, kierowca minibusa krazyl po okolicy byleby kogos jeszcze wylapac. W koncu zgarnal jeszcze 2 osoby i pojechalismy. Juz po drodze zorientowalem sie ze kieruje sie we wlasciwe miejsce, okoliczne widoki skladaly sie z lasow palmowych i ostrych, skalistych, choc nie wysokich gor.

dworzec autobusowy w Krabi

.

Jezeli chodzi o Ao Nang to jest to taka nasza Leba, czyli sklepy, restauracje, dyskoteki i spa resorty. W Ao Nang nie ma nic konkretnego do ogladania, a plaza jest niezaspecjalna. Jest to dobre miejsce wypadowe do wycieczek po okolicy. Przy plazy ciagle stacjonuje "mafia lodkowa", zagadujaca kazdego "sir, want a boat?". Ja sprobowalem poszukac jakiegos taniego miejsca do spania. Ostatecznie zatrzymalem sie w P.K. Mansion w jednej z bocznych uliczek. Za spory pokoj z lazienka, biurkiem i wiatrakiem zaplacilem 350 thb. To wiecej niz myslalem, ale mniej niz radzili w Krabi. Ogolnie nie szukalem zbyt dlugo, a na pewno w Ao Nang mozna znalezc tansze noclegi. Tym razem nie poszedlem od razu spac, poranek spozytkowalem na uzupelnienie strony. Do godziny 12 zalegalem przed kompem, aby pozniej ruszyc na spacer.

. .

zaladunek

. . .

Zrobilem to co robi chyba kazdy przyjezdzajac nad morze, czyli przeszedlem sie wzdluz plazy. Poniewaz jestem sam to nie za bardzo moge zostawic rzeczy na piasku i sie wykapac. Jedyne co mi zostalo to brodzenie po kolana w wodzie. Temperatura wody, ani za zimna, ani za ciepla, po prostu akurat. Sen z powiek spedzalo mi tylko to cale morskie scierwo: meduzy, rekiny, weze, plaszczki i wszystko inne. No a poza tym caly czas mysle o tym ze ten raj na ziemi, w kazdym momencie moze sie stac pieklem. Przypominaja o tym porostawiane gdzieniegdzie znaki. W polowie drogi zglodnialem i skorzystalem ze stoiska z jedzeniem. Glownym argumentem wyboru akurat tego miejsca byla cena. W wiekszosci okolicznych restauracji ceny nie sa tajlandzkie i wlasciciele knajp celuja raczej w zamozniejszych turystow.

. . . . .

Po posilku, brodzac po pas przeszedlem na pobliska wysepke co by cyknac kilka fot. Pozwolilem sobie zdjac koszulke na 30 minut, no i wszystkie nie posmarowane olejkiem partie ciala oczywiscie mnie teraz pieka. Z tym tutejszym sloncem to nie ma zartow. Slonce to moj najwiekszy tutejszy wrog i naprawde daje mi sie ostro we znaki. Ledwo mi zeszla skora, a juz ta nowa jest czerwona i piecze :/. Najciekawsza rzecza jaka Ao Nang moze zaoferowac turyscie jest podroz lodka na jakas piekna wyspe w okolicy. Taka podroz chce odbyc i ja, ale nie za bardzo moge wziasc lodke bezposrednio na plazy bo jestem sam i za duzo bym zaplacil. Wracajac na kwatere rozgladalem sie co oferuja tutejsze agencje turystyczne i jakie sa mniej wiecej ceny. Ostatecznie w jednej z agencji za 400 thb zakupilem wycieczke na jutro. Poniewaz mialem juz plan na kolejny dzien, poszedlem sobie na kwatere wyluzowac poslady. Na kwaterze zimny prysznic, potem komputer i ogarnianie dzisiejszego dnia.

jest pieknie, ale ...

. . . . .

Wieczorem poszedlem zjesc do jedynego taniego miejsca w Ao Nang, czyli stolow i skuterowej kuchni zaraz obok Krabi Resort. Tutaj poznalem Briana, 50 letniego australijczyka, ktory walil tam piwko. Brian to stary podroznik i harleyowiec. Dopiero niedawno scial brode i dlugie wlosy, do czego zmusila go praca. Brian jest nauczycielem angielskiego w Tajlandii od 2 lat i ma tajska malzonke. Smieszny z niego typek i smiesznie sie z nim gadalo. Polecil mi co tu warto, a czego nie warto. Zdecydowanie odradzil mi Pukhet! Poniewaz bylem senny pozegnalem Briana i umowilem sie z nim na jutro na piwko, a sam pognalem przez miasto do kafejki internetowej. Ja pierdziu, co tu sie dzieje, tlumy ludziach na ulicy, szal zakupowy. Ciezko sie przedrzec przez tlumy bialasow, zupelnie jak nad polskim morzem. Gdy dotarlem do kafejki okazalo sie ze mam jakiegos wirusika na pamieci. Niestety okazalo sie pozniej ze mam takiego samego na lapku, a jak podlaczylem zapasowa pamiec to wirus przeniosl sie rowniez na nia. Z moim kompem nie jest dobrze i ostrzegam ze w kazdym momencie moze nastapic fatal error i moge nie miec mozliwosci nadawania. Zanoscie modly do Buddhy, Jah, Ganesha, Mahometa, Jesusa lub Latajacego Potwora Spaghetti aby wszystko dzialalo jak trza. Po wielu probach udalo sie uzupelnic stronke, wiec kamien spadl mi z serca. Ochlonelem w klimatyzowanym sklepie chodzac miedzy polkami :), a potem do lozka. Nie dosc ze mam zjebusia po nocnej podrozy, to jutro poranna pobudka.

statystyka