Tutejszy klimat spowodowal, ze nauczylem sie spac przy wlaczonym wiatraku. Dzieki takiemu zabiegowi w nocy poczulem przyjemny chlod, a nawet musialem sie nad ranem przykryc przescieradlem. Plan na dzisiaj to 4 islands trip. Jak sama nazwa wskazuje zloze dzis wizyte na 4 roznych wyspach. Wybralem podroz longtail boat (jedna z tych lodek ktore wczoraj fotografowalem), ktora kosztowala polowe tego co podroz speed boat (elegancka motorowa). Zaplacilem 400 thb, a cena zawierala transport, wode, lunch i odbior z hotelu. Mialem zostac odebrany spod agencji turystycznej w ktorej wczoraj kupilem bilet, wiec po spozyciu sniadania, o 8:30 zjawilem sie na miejscu. Punkt 8:45 przyjechal po mnie transport, czyli wieksza wersja songthaew, ktorym turysci odbierani sa z hotelu. Zostalismy zawiezieni pod inne biuro turystyczne "Green Planet". Okazalo sie ze nasza lodka jest niesprawna i zostanie nam podstawiona inna. Pomijajac 40 minut spoznienia wyszlo calkiem przyjemnie, bo za nizsza stawke plynelismy nieduzym statkiem. Grupa to ok 25 osob, sklad wycieczki jak zawsze miedzynarodowy, a obecnosc tajow swiadczyla o tym ze dokonalem wlasciwego wyboru.
w drodze
nasz statek
Nasz pierwszy przystanek to Phranang Beach i znajdujaca sie tam Phranang Cave. Phranang Beach po swojej wschodniej stronie ma bardzo okazala skale o dziwnych ksztaltach. W skale jest niewielka jaskinia w ktorej znajduje sie oltarz ku czci plodnosci, gdzie tajowie skladaja falliczne posagi. Skala nie dosc ze piekna to daje duzo upragnionego cienia oraz mozliwosci wspinaczkowe (my nie skorzystalismy). Nie bede pisal na temat wrazen i widokow, bo naduzywalbym slow pieknie, cudownie, fantastycznie, bosko. Skorzystalem z okazji i zanurzylem swoje spieczone cialo w cieplutkiej wodzie, nakladajac wczesniej gruba warstwe kremu przeciwslonecznego (60). Po godzinie postoju poplynelismy dalej.
Phranang Beach
Phranang Cave
w drodze na Poda Island
Kolejny przystanek to Poda Beach. Kolejna cudna plaza z widokiem na charakterystyczna pionowa skale. Wyspa to nie tylko ladna plaza, ale rowniez sporo dajacych cien drzew. Jest tu tez restauracja i kilka ogolnodostepnych chatek. Odradza sie oddalanie od plazy ze wzgledu na rzadne wrazen (i jedzenia) malpiszony. Po drugiej stronie wyspy jest prawie pusta plaza, tak wiec osoby z wlasnym transportem moga przybic tam. Tu tez dostalismy lunch, czyli zapakowany jak u chinczyka ryz z jajkiem i kurczakiem. Ich kosztowalo niewiele, a nam bardzo smakowalo. Pochodzilem po plazy, pocykalem foty, a tajska mlodziez zrobila sobie ze mna zdjecie. Jest tu znak pokazujacy ze 26 grudnia 2004 tam gdzie leza plazowicze bylo 4 metry glebokosci (oczywiscie przez tsunami). Znow godzinny postoj i dalej w droge.
Poda Island
chill out
W tym miejscu 26.12.2004 byly 4 metry wody
Przeplynelismy obok Chicken Island, czyli wyspy z charakterystyczna skala wygladajaca jak glowa kurczaka i zakotwiczylismy nieopodal. Wszyscy dostali maski i fajki, nadszedl czas na etap wycieczki zwany snorkling. Poczucie szczescia bylo tak duze, ze pozwolilem sobie skoczyc z dachu statku na glowke i ... zgubilem fajke (300thb w plecy). Dostalem druga fajke, zanurzylem twarz pod wode i wyrownalem oddech. Moim oczom ukazal sie cudowny widok rafy koralowej i lawic najprzerozniejszych ryb. Ryb bylo pelno i otaczaly mnie z kazdej strony, a wszystkie byly na wyciagniecie reki. Czas na snorkling to 30 minut, podczas ktorych wynurzalem glowe z wody tylko po to by ustalic swoje polozenie wzgledem statku. Musze powiedziec ze te ryby zrobily na mnie niemale wrazenie.
Po prawej Chicken Island
Kolejny przystanek to Tup Island, czyli niewielka wysepka, ktorej plaza pojawia sie tylko podczas odplywu. Wyspa jest tak mala ze nie ma tu nic oprocz plazy i pagorka z kilkoma drzewami. Zmeczony dzisiejszym dniem na sloncu, po obfotografowaniu wyspy z kazdej strony, skrylem sie w cieniu czekajac na transport. Nastepnym i ostatnim przystankiem bylo juz Ao Nang, gdzie wszyscy pozegnali sie i ruszyli kazdy w swoja strone.
Tup Island
Zaspokoilem glod w mym ulubionym tanim miejscu, a nastepnie zlozylem wizyte w biurze "Green Planet". Moj jutrzejszy plan to trip na Phi Phi Island, chcialem wiec poznac ceny u zrodla. Zaszalalem i kupilem bilet na speedboat za 900 thb (w poprzednim biurze bylo 1600, a w folderze 1800). Cena nie jest niska, ale jak przeliczylem koszty promu na Phi Phi i zakwaterowania tam, uznalem ze podroz z Ao Nang jest bardziej oplacalna. Gdy plany na kolejny dzien byly jasne, udalem sie do hotelu na wymarzony prysznic. Odpoczynek i marnowanie zycia przed kompem zajely mi troche czasu. Wieczorem wybralem sie na stoliki obok Krabi Resort, gdzie umowilem sie na piwo z Brianem, starym harleyowcem. Briana spotkalem nie opodal, jak gdyby nigdy nic walil sobie piwko na murku. Usiadlem razem z nim i siedzielismy tak we dwoch pijac piwo i rozmawiajac na najprzerozniejsze tematy. Spedzilem z Brianem czas do polnocy i poszedlem spac. Mialem jeszcze zaproszenie do Hippie Baru od przewodnika z naszej dzisiejszej wycieczki, ale gdybym poszedl tam to pewnie bylby melanz do rana. Odpuscilem.