Obudzilem sie dzis o 7:30, czym zaskoczylem jaszczurke grasujaca po scianie. Czmychnela jak poparzona za szafe i tyle ja widzialem. Tradycyjne sniadanie w guesthousie i nieudana proba uzupelnienia strony. Jutro przenosze sie na jakies inne plaze, wiec juz dzis wieczorem pojade do Krabi i tam spedze noc (noclegi w Krabi sa dwa razy tansze). W zwiazku z tym rano zarzadzilem check out i zostawilem plecak na recepcji. Moj transport przyjechal po mnie szybciej niz sie spodziewalem i salatke owocowa dojadalem w biegu do songthaew'a. Dzisiaj wycieczka na Phi Phi Islands czyli czolowke najpiekniejszych plaz Tajlandii, zapowiada sie ciekawie. Z minibusa wysadzono nas przy Krabi Sea Angel Tours, a bylem wczoraj pewien ze kupilem bilet u zrodla. Biuro znajduje sie w tym samym miejscu, w ktorym wczoraj wieczorem gromadzily sie sprzedajne panie i ladyboy'e. Na dzisiejszej wycieczce towarzystwo jest mniej mlodziezowe, a bardziej rodzinne. Tak naprawde tylko ja nie jestem z dzieckiem i zona lub z rodzicami, wiec czuje sie troche dziwnie. Najlepsze jest to ze jada z nami naprawde male dzieciaki. Najmlodszy to gruby jak oponka bobas, ktory ledwo z wozka wystaje (wozek na boat trip?). Dzis podrozujemy tak zwanym speedboat'em, czyli motorowa z dwoma silnikami, na ktora ku mojemu zdziwieniu zaladowalo sie 35 osob. Wszyscy sie zaladowali, wozek przymocowany i moglismy ruszac. O poranku motorowki z Ao Nang rozplywaja sie kazda w swoja strone, a na kazdej spora grupa ludzi. Nasza motorowa prula przez morze Andamanskie z calkiem spora predkoscia i podskakiwala przyjemnie na falach. Powiew wiatru, dzwiek silnika i niemala predkosc spowodowala ze poczulem sie dobrze :).
nasz dzisiejszy transport - speedboat
ten po prawej to ma dobra prace, caly dzien wozi sie motorowkami po rajskich wysepkach
Sa dwie wyspy Phi Phi, Ley i Don. Phi Phi Ley to nie zamieszkala przecudna wyspa, ktora wykorzystywana byla jako plan zdjeciowy filmu "Niebianska Plaza" z Leonardo Di Caprio. Phi Phi Don to wieksza wyspa przeznaczona dla turystow, lecz niewiele ustepujaca pieknem swojej siostrze. Nasz pierwszy przystanek to Monkey Bay na Phi Phi Ley. Nie wychodzilismy tu na plaze, lecz zacumowalismy kilkanascie metrow od brzegu. Kazdy dostal maske i fajke i nadszedl czas na snorkling. Kolorowe ryby, piekna rafa koralowa to dwie idealne rzeczy na dobry poczatek dnia. Woda jest przezroczysta, o kolorze turkusowym z nad powierzchni, a przepieknie blekitna gdy bedac pod woda spojrzy sie w dal. Jedynym minusem tego miejsca jest masa malych meduz, ktore parza wszystkich plywajacych. Meduzy sa bardzo male, a ich poparzenia niegrozne, jednak uczucie podszczypywania czy podgryzania nie jest przyjemne. Niektorzy wycieczkowicze szybko zrezygnowali z kapieli. Po 30 minutach ruszylismy w dalsza droge.
Snorkling w Monkey Bay
Kolejny przystanek to Maya Bay (Phi Phi Ley), czyli zatoka ktora mozna zobaczyc w filmie z Leo. Plaza jest nie powiem niebianska, tylko jest tu taki tlum ludzi i motorowek, ze po 15 minutach mialem dosyc. W tej zatoce nie da sie zrobic zdjecia bez tlumu ludzi lub rzedu motorowek. Leo, cos ty zrobil? Na szczescie szybko zapakowalismy sie z powrotem na lodz i poplynelismy dalej.
Niebianska plaza? z takimi tlumami?
Kolejny przystanek to Lohsamah Bay (Phi Phi Ley), ktora jest super miejscem dla snorklingu. W wodzie nie ma mini meduz, a rafa koralowa jest przecudna. Wczoraj myslalem ze jest fajnie, ale dzisiejszy snorkling bije wczorajszy na glowe. Nie mialem w ogole ochoty wychodzic z wody. Najlepiej przybyc tutaj z wodoszczelnym aparatem i porobic podwodne zdjecia. Dookola plywalo tyle pieknych kobiecych ksztaltow, ze momentami ciezko bylo skupic sie na rybach i rafie :). 30 minut i bylo po krzyku.
Lohsamah Bay i kolejny snorkling
Nastepnie przeplynelismy przez Pileh Bay (Phi Phi Ley), gdzie moglismy porobic zdjecia z lodki. Zatoka cudowna, ale tlum na lodce uniemozliwial mi cykanie ladnych fot. W zatoce tej jest rowniez Viking Cave, ale ta rowniez moglismy sfotografowac jedynie z lodki. No coz, harmonogram mamy dzis napiety. Pocykalismy co sie dalo i dalej w droge.
Pileh Bay
Viking Cave
Na tym zakonczylo sie nasze zwiedzanie Phi Phi Ley i po kilkunastu minutach zacumowalismy na plazy Phi Phi Don. Wyspa jest oczywiscie przepiekna, a jej glownym minusem jest duza ilosc turystow scisnieta na niewielkiej przestrzeni. Zakwaterowanie mozna tu znalezc juz za ok 600 thb, co biorac pod uwage walory wizualne i wypoczynkowe nie jest duza cena. Wyspy Phi Phi bardzo ucierpialy podczas tsunami z 2004 roku, zginelo tu wowczas ponad 850 osob, a 1300 zostalo uznane za zaginione. Pobyt na tej rajskiej wyspie zaczelismy od lunchu, ktory zjedlismy w jednej z tutejszych restauracji. Zamiast konkretnych dan byl szwedzki stol, wiec napakowalem sobie tyle jadla, ze ledwo podolalem. Niestety to cos z mackami bylo tak ostre ze nie dalo sie za duzo zjesc. Po obiedzie mialem godzine wolnego i wykorzystalem ja na spacer dookola. Wewnatrz miesciny sa male i duze hotele, restauracje, sklepy, bary czyli standard. Miedzy budynkami wija sie waskie chodniki, a ulic i samochodow sie tu nie spotka. Plaza to oczywiscie czysta poezja i jezeli nie przeszkadzaja Ci tlumy ludzi, to szczerze polecam pobyt na tej wyspie.
zatoka portowa na Phi Phi Don
jedna z ulic na Phi Phi Don
kapielisko na Phi Phi Don
Wyspa zaliczona, wiec czas na ... snorkling :). Tym razem zatrzymalismy sie w Hin Klarng, czyli plytszym miejscu na otwartym morzu. W miejscu tym jest super rafa i mega przezroczysta woda. W polskim morzu wystarczy zanurzyc sie do kolan zeby stracic z oczu swoje stopy, natomiast tutaj jest kilka metrow glebokosci i doskonale widac dno. Po wielu probach w koncu udalo mi sie dotknac jedna z ryb, ale bylo ich tyle ze prawie przyplywaly by je poglaskac :). Ostatni punkt dzisiejszej wycieczki to Bamboo Island, czyli ladna plaza dajaca mozliwosci relaksu po aktywnym dniu. Bialy piasek, turkusowa woda, bla bla bla ... to wszystko jest juz norma. Po 50 minutach zapakowalismy sie na lodz i rozpoczelismy szalenczy poscig z innymi, kto pierwszy w Ao Nang. Dzisiejsze widoki na pewno zrobily na wszystkich wrazenie, no moze z wyjatkiem bobasa, ktory bardziej wczuwal sie w zucie smoczka. Oby wiecej takich dni w moim zyciu.
Bamboo Island
Ze wzgledu na odplyw przybilismy do portu w Ao Nang, a poniewaz dwa pierwsze pickupy zajely rodzinki z malymi dziecmi , poszedlem z buta. Po drodze zaliczylem klimatyzowana kafejke internetowa (od tego slonca juz mi sie w glowie krecilo) i zawitalem do moich ulubionych stoisk skuterowych. Stoiska to cos w rodzaju stolu z daszkiem zamontowanego obok skutera. Bardzo dobra rzecz, pojawia sie po poludniu by zniknac w nocy. Dodatkowo za 35 thb jem dwa razy tyle ile w innych knajpach za 80-120 thb. Na deser wsunelem mango i podreptalem spokojnie po plecak, pstrykajac foty zachodzacemu sloncu. Wzielem plecak i nim sie obejrzalem zrobilo sie ciemno, a ja jechalem songthaew'em do Krabi. Na miejscu zagadalem dwie francuzki ktore jechaly ze mna, gdzie tu znajde tani nocleg. Te biedaczki zamiast powiedziec ze praktycznie nie mowia po angielsku, to zaczely sie pocic i dukac jakies niezrozumiale slowa. Ostatecznie na migi pokazaly mi droge i po chwili siedzialem juz w malutkim pokoju guesthousu Chao Fah. Solone orzeszki na kolacje, opisywanie przezyc dzisiejszego dnia i moglem pojsc w koncu spac :).
mobilne stoiska z jadlem
Oni to maja romantycznie :)