Phuket Town noca
Najlepszego z okazji dnia kobiet dla wszystkich czytelniczek :). Jestem tak zaaferowany podroza ze o dniu kobiet zapomnialem :/. Przypomniala mi o nim osoba, ktorej zyczenia nalezaly sie najbardziej i ktora jest najwazniejsza kobieta w mym zyciu. Myslalem ze ogarne sie na tym wyjezdzie, a chodze jeszcze bardziej roztrzepany niz zwykle :).
Caly dzisiejszy dzien zajela mi przeprawa na wschodnie wybrzeze, a dokladnie na wyspe Phangan. Juz chyba przywyklem do porannych pobudek, bo dzis rano czekalem z niecierpliwoscia az zadzwoni budzik. Wstalem o 7, ogarnelem sie i na dowidzenia po raz kolejny uderzylem glowa we framuge drzwi. Rozmasowalem bolacy leb i poszedlem na dworzec autobusowy. Tu zjadlem ryzowe sniadanie i zaladowalem sie do autobusu. Dzieki wczorajszej wizycie na dworcu, wszystko poszlo gladko i sprawnie.
Phuket Town rano
sniadanie
Na moim bilecie jest napisane: 1st class, air condition. Otoz klimatyzacja to im chyba wysiadla, bo cala droge pocilem sie niemilosiernie. Slonce swiecilo dzis bezlitosnie, nie dajac nawet chwili wytchnienia. Na dachu mojego autobusu mozna bylo pewnie jajko usmazyc. Jedyna rzecza ktora rekompensowala mi obrzydliwy upal, byly okoliczne widoki. Lasy palmowe wydawaly sie nie miec konca, a nad palmami ostre, skaliste gory, o najrozniejszych ksztaltach. Nie cieszylem sie jednak widokami zbyt dlugo bo musialem przeniesc sie na wewnetrzne siedzenie, tam nie docieralo slonce. Od duchoty wewnatrz autobusu raz na jakis czas wybawialy mnie postoje, na ktorych ochladzalem sie mym ulubionym zimnym napojem (splash), lub ogrzewalem zupa na otro :).
na jednym z postojow
O 14:30 dotarlismy do portu w Don Sak, skad mialem poplynac juz bezposrednio na Koh Phagnan. Wysadzono mnie z autobusu i skierowano w odpowiednie miejsce. W informacji dowiedzialem sie ze nastepny prom odplywa o 16, wiec usadzilem sie w cieniu i zajelem lektura przewodnika. W miedzyczasie zamienilem kilka slow ze starszym niemcem, ktory od 2 lat mieszka na Koh Phuket. Z tego co mowil, to na poludniu Phuket jest rownie pieknie, a turystow niewielu i warto tam zawitac. Dodal rowniez ze najlepszymi miesiacami na zwiedzanie poludnia Tajlandii sa kwiecien, maj i czerwiec. Wtedy nie ma prawie w ogole turystow, jest piekna pogoda, a ceny dwa razy nizsze (moze nastepnym razem to sprawdze :). Po 1,5 h oczekiwania zaladowalem sie do smiesznego pojazdu, ktory mial nas zawiezc w miejsce gdzie przybija prom. Pojazd ten wygladal jak ogrodek piwny na kolkach, lub jak transport dla dzieci w wesolym miasteczku, w porcie wygladal dosc dziwnie.
Prom we wlasnej osobie
Gdy podplynal prom wyjechalo z niego kilka cystern, autobusow i samochodow, potem wysypal sie tlum ludzi. Prom nie wygladal na az tak pojemny, ale moze to zasluga azjatyckich zdolnosci logistycznych, ktore nie raz mialem okazje podziwiac :). Na promie zajelem moja ulubiona miejscowke, czyli dach. Podroz na dachu to doskonala okazja do lapania promykow slonca. Ze wzgledu na forme spedzania pobytu w Tajlandii jaka wybralem, nie mam czasu na lezenie plackiem na plazy. Musze wiec wykorzystywac kazda mozliwa chwile na poprawianie nierownosci w opaleniznie :). Jak narazie jestem opalony na twarzy i rekach, a reszta bladziutka.
na dachu promu
Prom plynal okolo 3 godziny, burczac glosno, zanieczyszczajac srodowisko spalinami i bujajac sie na falach. Gdy chcialo mi sie juz rzygac od slonca, ono jak na zawolanie schowalo sie za chmury, a po jakims czasie zaszlo. Siedzenie na dachu po ciemku nie mialo sensu wiec przenioslem sie na dol. Tutaj do dyspozycji podrozujacych bylo sporo wygodnych foteli, maly sklep i telewizory. Zakupilem ciastka oraz sok i rozwalilem sie wygodnie w jednym z foteli. Tak minelo mi ostatnie 30 minut podrozy.
zanieczyszczanie srodowiska przy zachodzie slonca
zachod
Musialem zweryfikowac ponownie swoje plany, bo jakos nie uwzglednilem w nich ze dotrzemy na wyspe jak bedzie juz ciemno. Nie chcialem jezdzic po plazach po ciemku i szukac noclegu. Postanowilem zostac w portowym miescie Thong Sala. W moim przewodniku jest napisane, ze gdy sie zrobi ciemno miejsce to nalezy tylko do miejscowych. Otoz nic bardziej mylnego, to dosc turystyczna miejscowosc, w ktorej spotkalem wiecej turystow niz w Phuket Town. Choc to moze tylko takie wrazenie, bo tu wszyscy sa na malej przestrzeni, a tam na odwrot. Przewodnik mylil sie rowniez co do cen noclegow. Przeszedlem pol miasta i najtansze co znalazlem to 300 thb w ... guesthouse. Wlasciciel mial niby te tanie pozajmowane, ale na jedna noc udostepnil mi jeden z drozszych za wczesniej wymieniona cene. Glod zaspokoilem w pobliskiej restauracji i wrocilem na kwatere opisac dzisiejszy dzien. Proba znalezienia kafejki internetowej zakonczyla sie klapa, otoz po 22 to miasto zamiera i nic sie kompletnie tu nie dzieje. Spotkalem tylko kilku podroznikow pozerow, co chyba bardziej wygladaja niz rzeczywiscie jezdza po swiecie. Naogladali sie "Niebianskiej plazy", zalozyli luzne ciuszki i siedza w klimatyzowanych, drogich hotelach na Koh Phangan... ehh. Zmuszony jestem isc wczesnie spac, choc to calkiem niezle bo jutro plan dnia jest mocno napiety.