baner
Dzienniki / Tajlandia 2010 / Dzien 23

09.03.2010 - Koh Phangan

Pomimo wczesnej pobudki, wstalem rzeski i wyspany. Pelen energii do dzialania ruszylem na miasto, ktore dopiero co budzilo sie do zycia. Od razu skierowalem sie do upatrzonej wczesniej agencji turystycznej "chill" gdzie chcialem ogarnac 3 sprawy: skuter, jutrzejsza wycieczke i podroz do Bangkoku. Na szczescie biuro o ktorym myslalem, jako jedno z niewielu bylo juz otwarte. Wlasciciel biura dobrze mowil po angielsku i na nic nie naciskal, czym wzbudzil moje zaufanie. Skuter za 150 thb pasowal mi jak najbardziej. Wycieczki sa niestety drogie (1800 bez kajakow, 1600 z kajakami). Tak naprawde nie mam wyjscia bo wszedzie ceny sa takie same, a przybylem tu miedzy innymi dla tej wycieczki (Angthong National Marine Park). Najtansza opcja powrotu do Bangkoku to 600 thb, tylko ze autobus wyrusza stad juz o 12. Ja wybralem opcje drozsza (850thb), ale odjazd o 17 czyli bede mial czas na plazowanie. Z westchnieniem zaplacilem na raz 2800 thb i obowiazki mialem juz z glowy, czas na przyjemnosci. Wylogowalem sie z hotelu, zjadlem sniadanie, zarzucilem plecak, kask na leb i ruszylem na poszukiwania noclegu. Wiedzialem mniej wiecej gdzie chce jechac, w przewodniku wyczytalem gdzie najciszej i najtansze noclegi. Po 20 minutach lekkiego bladzenia dotarlem do Zatoki Hat Yao/Haad Son i odnalazlem Ibiza Bungalows, gdzie za 200 thb dostalem chatke z wiatrakiem (lazienka wspolna). Jak dla mnie calkiem spoko, najwazniejsze ze jest gniazdko elektryczne i hamak na werandzie :).

Thong Sala

.

przy tej plazy mieszkam :)

.

Zostawilem mandzur w domku, wsiadlem na skuter i rozpoczelem zwiedzanie wyspy. Na poczatku probowalem zwiedzic okoliczne plaze. Okazalo sie to zadaniem dosc trudnym, bo wszedzie dojscie do plazy blokowaly resorty i prywatne ulice. Czasami udawalo mi sie dotrzec do plazy, a czasem musialem cykac foty z daleka wchodzac ludziom na ganki ich luksusowych domkow. Niestety poranek byl pochmurny, wiec slonce oczywiscie platalo mi figle i swiecilo kiedy nie trzeba, a nie swiecilo kiedy chcialem robic zdjecia. Dlatego tez fotografie z tej czesci dnia nie sa zbyt powalajace, no ale cuz. Dojazdy do plaz i resortow to w wiekszosci wyboiste polne drogi, na ktorych trzeba trzymac mocno kierownice. Cale szczescie nawet skutery zaopatrzone sa tu w terenowe opony :). Udalo mi sie zlozyc wizyte w Haad Tian, Haad Salad, Haad Mae i ostatecznie dojechalem do miejscowosci Chaloklam. Tu zrobilem sobie przerwe na pomaranczowa eksplozje smaku w postaci napoju Splash, po czym pojechalem w kierunku srodka wyspy. Musze powiedziec, ze jestem zachwycony pieknem tej wyspy. Jest nieduza, nie ma tu duzych hoteli i zorganizowanej turystyki. Drzewa palmowe i bananowe zdaja sie nie miec konca. Sa tu zarowno piekne widoki jak i piekne kobiety. Ponadto zachod wyspy jest spokojny i idealny do wypoczynku, a wschod to miejsce na imprezowe szalenstwa do bialego rana. Na pewno jeszcze kiedys tu wroce.

okoliczne plaze i zatoki

. . .

Chaloklam

. .

Chcialem zobaczyc Paradise Waterfall, ale na miejscu zobaczylem ze strumyk ktory plynie od strony wodospadu jest calkowicie suchy. Zrezygnowalem ze wspinania sie pod wodospad, ktorego nie ma. Kolejnym punktem dzisiejszego dnia byla chinska swiatynia. Nie jest to zadna powalajaca budowla, ale akurat jako odpoczynek od plazowych widokow ktorymi katuje sie ostatnio. Po za tym bardzo polubilem chinskie swiatynie, zdecydowanie sa one najladniejsze i najbardziej kolorowe ze wszystkich. Swiatynia znajduje sie na wzgorzu, widoki na Zatoke Chaloklam jak najbardziej godne polecenia.

chinska swiatynia

. . .

Nastepnym miejscem w ktorym zatrzymalem moj uniwersalny pojazd byl Than Sadet National Park, gdzie postanowilem przejsc sciezka turystyczna i zrobic jakies zdjecie z punktu widokowego. Nie musze chyba przypominac ze jest tu mega sucho, wiec dzungla jest mocno wyshcnieta, a tam gdzie normalnie jest wodospad nie bylo ani kropelki wody. Wspianaczka do punktu widokowego nie byla zbyt dluga, ale wylalem z siebie sporo potu aby sie tam dostac. Tutejsze temperatury nie pomagaja w zdobywaniu gor i pagorkow. Widoki z gory calkiem znosne, ale foty nie nadaja sie na umieszczenie na stronie. W restauracji znajdujacej sie przy parkingu dowiedzialem sie ze mozna tu tylko kupic picie, musialem wiec zjesc cos "na miescie". Po chwili bylem juz w Thong Sala i zatrzymalem sie na miejscowym targu. Tu na szczescie ceny sa normalne. Wszamalem makaron z tofu za 30thb. Kupilem sobie na pozniej gotowane przepiorcze jaja (20thb) i mojego ulubionego cytrusa.

tak wyglada krajobraz widziany przez kierowce

. .

Po zaspokojeniu glodu nie pozostalo mi juz nic innego, niz udanie sie na najslynniejsza plaze na Koh Phangan, czyli na Haad Rin. Plaza ta slynie z Fullmoon party, na ktora przyjezdza 20-30 tysiecy imprezowiczow. Mimo ze glowna zabawa jest raz na miesiac, w tej okolicy mniejsze imprezy odbywaja sie non stop. Jest to doskonale miejsce dla wszystkich balangowiczow. Musze przyznac ze Haad Rin zrobilo na mnie wrazenie. To przecudny kawalek wyspy, z bardzo ladna plaza. Jedynym minusem jest spory tlumek no i glosne zabawy, ktorych ja tym razem nie chcialem sluchac. W Haad Rin spotkalem tez angola z ktorym zamienilem kilka slow na wczorajszym promie. Powiedzial ze codziennie wieczorem na glownej plazy jest dosc spora biba, tak wiec chyba sie tu wybiore ktoregos pieknego wieczora.

.

Haad Rin Nok (Sunrise Beach)

. .

Haad Rin Nai (Sunset Beach)

.

Zmeczony sloncem i zrobionymi dzis kilometrami pognalem w kierunku mojej kwatery. Po drodze zatrzymalem sie w kilku miejscach na sesje zdjeciowe. W wiosce kolo mojej zatoki skorzystalem z kafejki internetowej i zjadlem mega ostre green curry. Ostatecznie wyciagnelem sie jak dlugi w hamaku rozwieszonym na moim ganku. Bujalem sie na boki i obserwowalem jak slonce chowa sie miedzy palmy. Wsluchiwalem sie w dzwieki dzungli. Z kazdym glebokim oddechem staralem sie poczuc piekno tej wyspy i to jak bardzo wyluzowany sie tu czuje. Wieczorem wyskoczylem jeszcze na chwile skorzystac z internetu, zjadlem przepiorcze jajka, po czym zapadlem w blogi sen.

. .
statystyka