W nocy pospalem moze z dwie godziny, a to wszystko zasluga klimatyzacji (bylo naprawde zimno)i francuza, ktory nawijal prawie cala droge. Zawinil tez brak zdolnosci do usypiania wszedzie i zawsze, chyba musze wziasc lekcje u Karli :). Po drodze bylo kilka postojow na stacjach benzynowych, ktore byly na naszej trasie chyba co 2 km. W ogole to droga byla gladka jak stol i prawie caly czas dwa pasy w kazda strone oddzielone pasem zieleni, a co jakis czas patrol policji. Nic tylko pozazdoscic.
Na miejscu bylismy ok. 6 rano, a miejscem tym byla stacja benzynowa na przedmiesciach Chiang Mai. Do centrum mialy nas zawiezc pickupy, tak wiec czym predzej wrzucilem plecak na dach jednego z nich i siup do srodka. Po kilkunastu minutach dojechalismy do "centrum" czyli pod jakis guesthouse na jednej z waskich ulic. W sumie to moglem sie spodziewac takiego zagrania korzystajac z uslug tourist agency, wiec nawet nie bylem zdziwiony. Poniewaz guesthouse wygladal dosc przytulnie, obejrzalem single room. Pokoj 8 razy taki jak ten z Bangkoku, z lozkiem, lazienka z pryszincem i oswietlony ladnym sloneczkiem zza okna, a do tego za jedyne 150 thb. Naprawde spoko ale stwierdzilem ze nie bede sie rzucal na pierwsze lepsze miejsce i ze ide w miasto. Daleko nie zaszedlem, bo w plataninie waskich ulic latwo sie zgubic, a jak doszedlem do glowniejszej to nawet nie wiedzialem czy do centrum trzeba w prawo czy w lewo. Nie za bardzo bylo sie kogo spytac, bo o 6 rano prawie nikogo nie ma, a o mowiacych po angielsku mozna pomarzyc. Szybkie sniadanko w jedynej otwartej ekskluzywnej restauracji (90thb za sniadanie) i wrocilem do obczajonego pokoju.
w takich uliczkach bladzilem
Chiang Mai nad ranem
poranna swiatynia
Aby dobe hotelowa zaczac przynajmniej o 9 musialem posiedziec troche w ogrodku, co wykorzystalem na ogarniecie stronki. Potem wbitka do pokoju, prysznic, pranie i zawinelem sie do krainy snu na 2 godziny. Ok 13 ruszylem na podboj Chiang Mai. Trzeba przyznac ze jest to spokojne i przyjemne miasto, o malym ruchu ulicznym i sennym klimacie. W koncu czuje ze wypoczywam. Pomimo niewielkich rozmiarow, miasto to kryje w sobie ok 300 swiatyn ktore spotyka sie tu na kazdym kroku. Ja zaliczylem Wat Chedi Luang, Wat Phra Sing, Wat Monthien oraz Wat Chiengman. Dwie pierwsze sa najwieksze, a ostatnia najstarsza, a wszystkie moge szczerze polecic zwiedzajacym.
Swiatynie Chiang Mai
Gdy snulem sie tak po miesce, zagadal mnie jeden Taj, ktory po moim nosie wywnioskowal ze boksuje sie troszeczke. Okazalo sie ze Taj jest fighterem i walczyl we Francji, w Niemczech oraz oczywiscie Tajlandii, a teraz prowadzi swoja szkole boksu tajskiego w Australii. Ani przez chwile nie watpilem w to co mowil, bo jego nos prawie w ogole nie odstawal od twarzy, a na lukach brwiowych mial wiele pamiatek po spotkaniu z lokciem. Polecil mi gdzie najlepiej isc na walke (oczywiscie Lumpini i Ratchadamnoen Stadium w Bangkoku). Natomiast przy Wat Chiengman zagadal mnie pewien Taj, ze niby opowiedzial mi o buddzie, niby skad jestem, ale rozmowa im dluzsza tym bardziej schodzila na temat kupowania ubran. Otoz w Chiang Mai sa znane wytwornie i sklepy z odzieza bawelniana i jedwabna, rzecz jasna tania i wysokiej jakosci. Takowych panow kreci sie tu troche i zagaduja biednych turystow, nie sa zbyt natarczywi i potrafia udawac ze chodzi im o mila rozmowe. Na nieszczescie dla tego pana, ja odbylem trening w Indiach ze zbywania naciagaczy (tam byli prawdziwi prosi w tej dziedzinie), wiec gosciu odpuscil i rozstalismy sie w dobrych humorach.
oltarze
Posiedzialem troche w kafejce internetowej (prawie wszedzie jest 1 thb za 1 min) i poszedlem cos przekasic. Zagustowalem w typowo tajskich jadlodalniach, gdzie jest tanio, nie ma turystow, jedzenie jest przesmaczne i prawdziwie tajskie. Wszamalem Kuay-Tiew Pad See-Iew, czyli mowiac po ludzku cienki makaron smazony z jajkiem, a do tego wszystkiego mix seefood, koszt takiej pysznosci to 55 thb.
Kuay-Tiew Pad See-Iew See Food Mix
lokalny srodek komunikacji
Chyba sie jeszcze nie chwalilem, ale uleglem radom Olafa i Kasi i zamierzam przemierzyc polnocna Tajlandie na skuterze. Chiang Mai jest dobrym miejscem wypadowym, wiec tutaj wynajmuje skuter i pojezdze kilka dni po okolicy i pozwiedzam. Chodzac dzis po miescie ustalalem ceny skuterow i ostatecznie do domu wrocilem motorowerem Hondy 110cc z polautomatyczna skrzynia biegow, cena to 120 thb per day + kask orzeszek gratis. Za 100thb dziennie moglem miec podobny model tylko kilka lat starszy, ale wybor padl na mlodzieniaszka (choc teraz stwierdzam ze to tez niezly grat :). Za 600-800 thb dziennie mozna jezdzic enduro lub supermoto 230cc :), ale ja i tak ciesze sie z mojego czerwonego motorowerka z koszykiem z przodu hehe. Zamierzam dzis odespac i zerwac sie jutro z rana (check out o 9), tak wiec dosc atrakcji na dzis. Jeszcze tylko skocze zaraz na jakas zupe na stare miasto i klade sie wczesnie spac.
smoki pilnujace wejscia