Obsowa obsowa, ale nie wiem i nie chce wiedziec, jak zrobil to kierowca ze bylismy w Sajgonie na czas. Krolem ulicy musial byc na pewno.
Dzielnica 1. Autobus zatrzymuje sie dokladnie w zaglebiu hotelowym, czyli w okolicach ulicy De Tham. Zatem problem z hotelem rozwiazal sie mniej wiecej po 10 minutach i zakotwiczylam w Nhu guest house (De Tham 199/15). Wsytarczy odic troche od glownej ulicy i zaglebic sie miedzy ciasno polozone budynki mieszkalne, a ceny spadaja w dol o jakies 3, 4 dolary. Pokoj dostalam za 120 tys, na trzecim pietrze, wiec jaki by nie byl po wbiciu sie tam z plecakiem - biore :).
Na dzien dzisiejeszy plan zakladal dzielnice 5 i Cholon. A ze mi sie nigdzie nie spieszy udalam sie tam krokiem spacerowym. No i kawalek drogi to byl. Oj byl.
Ho Chi Minh, czyli Sajgon. Najwieksze miasto Wietnamu. Urocze. Ruch, gwar i wilgotnosc rzedu nie do wytrzymania, ale kupilo mnie od razu. W zasadzie mozna caly dzien siedziec na stoleczku na ulicy, pic kawe lub jesc zupe i gapic sie na wszystko co sie dzieje dookola. Dla mnie Sajgon jest numerem jeden jezeli chodzi o jedzenie na ulicy i ilosc skuterow.
A jak Sajgon to i sajgonki. Wbrew temu co glosi nazwa cos mnie podkusilo by zjesc sajgonki w jednym z licznych tu barow Pho24 i nie byl to strzal w dziesiatke, bo choc zjadliwe to popisowy numer kucharza to to nie jest. Za to Cholon ugoscil mnie taka zupa ze hej. I po raz kolejny sprawdza sie teoria, ze najlepsze jedzenie jest na ulicy. Na kazdym kroku, w kazdym miescie, na kazdym rogu mozna zasiasc na mini stolkach i za 15 000 dongow rozkoszowac sie prawdziwym, wietnamskim kunsztem kulinarnym. Zazwyczaj oprocz miski z zupa, plackow czy sajgonek dostaje sie wielka porcje kielkow, ziol i salaty. I oczywiscie sosy, bo bez tego ani rusz. To co na poczatku troche mnie zszokowalo to paleczki wielokrotnego uzytku...no ale przeciez do restauracji w Polsce tez nie przynosze swoich sztuccy.
Cholon to dzielnica zamieszkala przez wietnamczykow chinskiego pochodzenia. Dzielnica slynie z domow publicznych, palarni opium, hazardu i zlodzieji, a co za tym idzie nie jest tam dosc bezpiecznie, choc ja osobiscie zadnej roznicy nie odczulam. Pagody i swiatynie przeplataja sie z ulicznymi straganami, a po srodku kroloje hala targowa Binh Tay. Pierwsze co rzuca sie w oczy, a w zasadzie w nos to zapach. Na hali unosi sie zapach plastikowego obuwia pomieszanego z zapachem ryb. Takich na w pol swierzych ryb. Sprzedwacy ledwo co wystaja za gor orzechow, nerkowcow, owocow, garnkow, szczotek, worow ryzu i wszystkiego innego co tylko mozna sobie wyobrazic. Jest to idelane miejsce na zakupy, ale raczej spozywcze.
Cholon
Cha Tam - Cholon
Ulica Trieu Quang Phung
Ceramiczne kukielki na swiatyni Thien chau - Cholon
Z Cholon udalam sie do muzeum. Nie jestem jakos wielka fanka tego rodzaju rozrywki, choc moze to i zle, ale muzeum kojarzy mi sie raczej z nuda, kapciami do polerowania podlogi i zakazem robienia czegokolwiek. A ze zbieralo sie na pozadny deszcz, bylo to idelane rozwiazenie. Muzeum Pozostalosci Wojennych w Sajgonie to raczej wstrzasajaca wystawa fotografi. Kilkaset zdjec przedstawia okrucienstwa wojny i masakre wietnamczykow...a wszystko to jest szokujaco drastyczne.
Zdjecia spalonych cial, porozrywanych szczatek ludzkich korpusow, pomordowanych niemowlat, torturowanych ludzi,...zdjecia przedstawiajace skutki dzialania herbicydu Orange, fosforu i napalmu, ktore byly rozpylane przez amerykanskich zolnierzy by zniszczyc pola uprawne i roslinnosc - znieksztalconych i zdeformowanych noworodkow o wielkich glowach, z zajeczymi wargami, bez rak, nog. Zakonserowane, zdeformowane plody w slojach z formalina...przy tym wszystkim studnia, w ktorej ukrywalo sie trzech malych wietnamskich chlopcow teoretycznie nie powinna robic wiekszego wrazenia, ale robi. Przezyl z nich tylko jeden, a studnia zostala podarowana przez jego wnuczke w 40 rocznice masakry.
Temperatura powietrza siegala dzisiaj spokojnie 35 stopni. Odczuwalna chyba z 60. Jest parno i wilgotno i deszcz byl tylko kwestia czasu. Ok. 16 nastapilo oberwanie chmury, a powietrze tylko na chwile zrobilo sie lzejsze. Powrot do hotelu.
Ostatnio ktos mi powiedzial, ze ktos wyliczyl, ze codzinnie, w kazdym miescie w Wietnamie dochodzi srednio do 17 wypadkow z udzialem motocyklistow. A srednia ta na bank podnosi Sajgon. Sama, osobiscie bylam dzis swiadkiem 4! i to w przeciagu zaledwie kilku godzin!