baner
Dzienniki / Wietnam 2010 / Dzien 2

13.11.2010 - Hanoi od A do Zet

Dzień zaczal sie wczesnie. "Szybki" rzut oka na mapę i w droge. Na dobry poczatek spacer po starym miescie. W jednym z przewodników znalazlam calkiem symaptyczną trase, a przy porannej kawie wprowadzilam na nia kilka modyfikacji. I kiedy juz wydawalo sie ze bedzie z gorki okazalo sie ze pomylilam jej koniec z poczatkiem i bede zwiedzac wszystko od tylu :) he he. ale ok.

.

ulice Ha Noi

. .

Jezioro Hoan Kiem

"Jezioro Hoan Kiem to zielony medialon wody posrodku pelnego zgielku i zametu miasta"

Jezioro bylo kiedys czescia rzeki czerwonej, ale w 1490 roku rzeka zmienila bieg pozostawiajac tu odcinek dawnego koryta. Na poludniowej wyspie znajduje sie Zolwia Wierza. Podobno, jak legenda glosi, zbieraja sie tam zyjace w jeziorze zolwie olbrzymy z miekkim pancerzem. Na polnocy jest slynny, czerwony most Huc oraz swiatynia Ngoc Son. Za wejscie do swiatyni placi sie 10 000 dongów.

Most Huc i Jezioro Hoan Kiem

.

zolwia wieza na Hoan Kiem

.

swiatynia ngoc son

. . .

Spacer po starym miescie zakladal dotarcie do mieszkania Ho Ci Minha, Bramy Quan Chuong, odwiedzenie tradycyjnego, tubowego domu, jakie stawiane byly w Ha Noi oraz Swiatyni Bach Ma. I nawet ani razu sie nie zgubilam :) Okolica to jedno wielkie targowisko, gdzie oczywiscie dostanie sie wszystko czego tylko dusza zapragnie. Co mile, tragarze nie sa az tak namolni i rozumieja ze nie porzebuje na chwile obecna wachlarza w ksztalcie motyla czy kija do golfa.

Dom Ho Chi Minha

.

swiatynia Bach Ma

.

Twierdza i Muzeum Historii Wojskowosci

Trafilam tam zupelnie przypadkiem :) chcac dotrzec do kompeksu palacowego. No ale skoro już dotarałam nie pozostalo mi nic innego jak rzucić okiem. Muzealna czesc to przeglad sprzetow, armat, i broni zaczynajac od kamiennych kul konczac na mysliwcach, a w zasadzie mysliwcu - bo jeden stal tylko, i w to w remoncie. Za to jest masa wrakow, szczatkow i czesci samolotow z wojny amerykansko - wietnamskiej i calkiem pokazny helikopter.

Sama twierdza to nic nadzywczajnego. Na szczyt prowadza schody w ilosci sztuk 52 o wysokosci mojej kosci piszczelowej wiec mozna sie zmachac. A! i wazna uwaga! w twierdzy tez mozna zabladzic :) mimo ze jej srednica to jakies 3 metry :) no ale jak juz dotaralam na góre to patrze - o! schody - no to mysle sobie pewnie do zejscia. Nic bardziej mylnego. Mimo ze schodzi sie nimi w dol to kiedy myslisz ze juz prawie jestes na dole okazuje sie ze jest tam zamurowana sciana i oltarzyk, a ty musisz z powrotem wbijac sie na gore po co najmniej 40 schodach :)

Twierdza

.

Muzeum Historii Wojskowosci

. . . .

Plac Ba Dinh

Na tym to placu 2 wrzesnia roku 1945 Ho Ci Minh oglosil powstanie niepodleglej Demokratycznej Republiki Wietnamu, stad tez miejsce to traktowane jest z nalezyta wyniosloscia i powaga. Panowie policjanci w odswietnych mundurach, masa turystow i szal na zdjecia.

Tuz obok znajduje sie Muzeum Ho Ci Minha, Mauzoleum i Pałac Prezydencki.

Plac Ba Dinh

.

Palac prezydencki

.

Zaraz za kompleksem placow, palacow i muzeow roposciera sie jezioro zachodnie - Ho Tay, gdzie mozna trzasnac kurs na plywajacym labedziu. Ja ruszylam wzdloz wybrzeza i to byl chyba blad :) szlam i szlam i szlam i szlam. Mapa mi sie juz skonczyla a ja nadal szlam i nie moglam znalezc zadnej uliczki zeby wrocic do miasta. W koncu po chyba pol godzinnym marszu udalo mi sie odbic i wyladowalam na Thuy Khue liczac na to ze jak bede sie trzymac drogi to dotre z powrotem do punktu wyjscia. Jak juz mniej wiecej wiedzialam gdzie jestem nadszedl czas na ostatni punkt mojej dzisiejszjeszej wycieki - wrak B-52. Najprosciej jest tam dotrzec kierujac sie od Palacu Prezydenckiedo na ulice Hoang Hoa Tham i po przejsciu moze jakis 200 metrow skrecic w lewo (informuje o tym maly przydrozny znak), po okolo 100 metrach wylania sie bajoro Huu Tiep z zielona rzesa z ktorego wystaje czesc wraku bombowaca B-52. Samolot zostal zestrzelony w 1972 roku i pozostawiony jako pomnik w holdzie zolnierzon altylerii przeciwlotniczej. W wodzie znajduja sie tylne kola i pogruchotane podwozie, ktore wpadly do sadzawki po eksplozji samolotu nad Hanoi...

Jezioro Zachodnie Ho Tay

. .

Hoang Hoa Tam i znak na B-52

.

Wrak B-52

. . .

Waluta

taaa....w tym nigdy nie bylam dobra. ok - euro to jeszcze jakos przelicze, ale dongale to juz inna para kaloszy. Największy problem to te wszechobecne zera w ilosciach powodujacych zawrót głowy - 1000, 10000, 100000....roznica spora, a wyglad pieniadza prawie taki sam. Z Polski przywiozlam dolary. Pewnie po gorszym kursie, ale wymienilam je na lotnisku. Niby 300 baksów, a plik zwrotny dostałam calkiem pokazny. Na jakis czas wystarczy a pozniej w gre wchodzic beda bankomaty. Jezeli chodzi o Hanoi sa ogolnie i wszedzie dostepne.

Ruch uliczny

No coz. Ruch uliczny jest jak na Azje przystalo - spory :) Nie ma końca powodzi skuterów, skuterków i rowerow. Do tego autobusy, samochody, riksze. Klakosn w powszechnym uzyciu. Nie masz klaksona - znaczy sie nie jestes przystosowany do ruchu. Przechodzenie przez ulice moze sie wydawac nie lada wyzwaniem, ale nie jest tak zle. Przedewszystkim to trzeba wrzucic na luz, a najlepiej to zamknac oczy i po prostu isc przed siebie :) najgorsze co mozna zrobic to sie zawachac lub zatrzymac, bo wtedy skutery głupieją i nie wiedza czy brac Cie z przodu, czy brac cie z tylu.

Oreintacja w terenie

yyyyyy...no comment :)

Czas na lunch

.

Katedra sw. Jozefa

.
statystyka